Na piwo marsz, nie na Marsz

11 listopada powinien dla Polaków być radosnym świętem pojednania. Zrozumie to każdy ten, kto zdaje sobie sprawę z faktu, jaki dzień naznacza ta data. Ot po latach poświęceń, powstań, romantycznych marzeń kolejnych młodych pokoleń, po latach zsyłek, branek, kasacji majątków, powstał kraj o nazwie Polska. Data ta się wiąże z krótkim okresem, w którym Polacy przestali się wzajemnie zwalczać i dzięki temu wybili na niepodległość.

Tymczasem święto zgody we współczesnej Polsce zamieniło się w dzień wzajemnej nienawiści. Pod hasłem „My chcemy Boga” tłum młodych ludzi na ulicach Warszawy manifestuje swoją gniewną siłę. W tej manifestacji brak jest romantycznego ducha filomatów i filaretów, internacjonalizmu Tadeusza Kościuszki czy światowego obycia Ignacego Paderewskiego. Szmaciane nacjopolo jest karykaturą tego czym był oświecony patriotyzm ery rozbiorów. Duch płonącej tęczy nie jest też duchem ikony LGBT, autorki „Roty” Marii Konopnickiej. Podzielone na „sorty” społeczeństwo nie odzyskałoby niepodległości, dzieląc się ponownie, łatwo może ją stracić.

Wesołego Święta Niepodległości. Marsz na piwo, nie na Marsz!

(trafia do kontenera Aktywizm niepoprawny)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

+ 53 = 62