Groźby kartoflanego Führera

Jarosław Kaczyński był łaskaw pogrozić kościołosceptycznej części Polaków. „Kto podnosi rękę na Kościół, podnosi rękę na Polskę” – w Pułtusku grzmiał wódz z kartofla. Bo jakże to wypada „podnosić rękę” na organizację, której funkcjonariusze w pocie czoła od lat molestują polskie dzieci?
Ciężko jest też policzyć, ile dokładnie kosztuje przyjemność utrzymywania Kościoła, dzięki czemu od wieków, podwójnie opodatkowany naród nie musi się martwić, że nadmierne bogactwo będzie wieść lud na pokuszenie.
Rolę religii w historii Polski Kaczyński słusznie wspomniał przy okazji Święta Konstytucji 3 Maja, którą to konstytucję Kościół raczył określić mianem zamachu stanu. Panujący reżim depcząc Konstytucję RP, czerpie pełnymi garściami z tradycji, które prymasowi i biskupom w ramach Konfederacji Targowickiej kazały wzywać rosyjskiej interwencji.
Kościół od wieków lubi też potępiać, zarówno wrogów własnych, jak i przeciwników przychylnej mu władzy. Tak więc w roku 1832 wierni słyszeli z ambon potępienie Powstania Listopadowego, w 1863 Powstania Styczniowego, a w 2019 strajku nauczycieli.
Papież dobrodziej Leon XII nakazując Polakom posłuszeństwo względem zaborców, jednocześnie wyznaczył standardy „wybierania” rządów, które obowiązują w Polsce jeszcze w XXI wieku.
„Kto podnosi rękę na Kościół, podnosi ją na przywileje nielicznych” – chciałoby się sparafrazować słowa Kaczyńskiego. Są to przywileje ludzi „lepszego sortu”, którzy niegdyś broniąc prawa do własnego warcholstwa podnieśli rękę na Konstytucję 3 Maja i z tych samych powodów robią to współcześnie.


(Trafia do kontenera Aktywizm niepoprawny)