GÓRNICY — po prawej czy po lewej stronie?

Samobójczy czyn podejmują górnicze związki zawodowe, które zamiast poszukiwania wspólnego języka z lewicą i ekologami, idą w objęcia prawicowych populistów. Broniący miejsc pracy górnicy znakomicie wpisują się w negującą ocieplenie klimatu retorykę wielkich koncernów oraz polityków prawicy.
W rzeczywistości wydobycie węgla stanowi dla państwa dojną krowę. Krowę, która w postaci podatków od spółek górniczych rok rocznie daje ponad 5 miliardów złotych do budżetu.
Kwota podwaja się, jeżeli do najwyższej, 23% sztywnej stawki VAT, którą obłożony jest węgiel, akcyzy, podatku dochodowego od osób prawnych, oraz opłat i kar związanych z ekologią, dodamy jeszcze opłaty na rzecz samorządów lokalnych oraz “ZUSy” i płacony przez kopalnie podatek dochodowy od osób fizycznych.
Warto pamiętać, że surowce naturalne należą do całego społeczeństwa, więc to państwo, samorządy i wspólnoty lokalne, nie zaś międzynarodowe korporacje mają czerpać profity z ich wydobycia. Zasada wysokiego opodatkowania kopalń nie powinna zatem dziwić.
Dziwi raczej miłość, jaką reprezentujące pracowników związki zapałały do swych pracodawców i podatkobiorców zarazem.

Czytaj dalej „GÓRNICY — po prawej czy po lewej stronie?”

Tam gdzie urodził się Budda

Książę Siddhartha Gautama urodził się na terenie współczesnego Nepalu w Lumbini. Ponad 2500 lat po tym fakcie, wokół głównej, wyznaczającej miejsce jego narodzin świątyni Maya Devi, wciąż wyrastają nowe budowle. Każda, „przeniesiona żywcem” z państwa, którego tradycję przedstawia. Każda otoczona murem, każda niczym ambasada, dumnie reprezentuje kraj, kulturę i jego mieszkańców.
Siddhartha Gautama przyszedł na świat niespodziewanie, w drodze do rodzinnego pałacu, pod drzewem, w założonym przez własnego dziadka gaju. Fakt ten pewnie nie zapisałby się w historii, jednak na jej kartach, chłopiec ów został zapamiętany jako ten, który stał się Buddą Śakjamunim.
W odróżnieniu od Jezusa, Allaha czy współczesnych wcieleń Kumari, Budda nie jest bogiem.
Po porzuceniu dworskiego życia, sześciu latach ascezy i medytacji, o poranku, w dzień pełni Księżyca, siedząc pod drzewem figowym, książę Gautama doznał oświecenia.
Rozmaite szkoły buddyzmu na różne sposoby definiują kwestię oświecenia. Każdy buddyjski kraj szczyci się też własną buddyjską tradycją, architekturą, kulturą, nawet sposobem przedstawienia samej postaci Buddy. Lumbini jest miejscem, które łączy wszystkie te tradycje.
Imponujący obszar parku (4,8 km długości i 1,6 km szerokości) zachęca do wypożyczenia roweru lub wynajęcia tuk tuka.
Trochę jak Angkor Wat, z tą różnicą, że w ciągłej budowie.
Do motywów znanych z Angkoru nawiązuje zresztą jedna z najpiękniejszych świątyń w Lumbini, kambodżańska. Spuścizna przodków zobowiązuje. Współczesne dzieło sztuki, „kopiuj, wklej” wyrwane z Kambodży. Atmosfera „za murem” swojska, sympatyczni khmerscy chłopcy (i dziewczęta), którzy przyjechali stawiać kolejne budynki. Przy pracy słuchają kambodżańskiego disco, nawet sypialny „mnichhaus”, wygląda jak wyrwany gdzieś z okolic Takeo.
Wokół inne świątynie: ze Sri Lanki, Myanmaru, trochę dalej Singapuru, Indii, Tajlandii, Japonii, niedokończona Wietnamu, Korei (gdzie można zapytać o nocleg), Chin, francuska stupa, neoklasycystyczna szwajcarsko-austriacka „kościołopagoda” (śliczna, sic!), i można by tak wyliczać… swoją stupę budują także Amerykanie.
Postawioną przez Szwajcarów i Austriaków budowlę inspirują nie tylko grecko-rzymskie miejsca kultu, lecz uważny obserwator znajdzie również mimowolne (?) odniesienia do kultury chrześcijańskiej.
„Chcemy znaleźć nasz własny europejski styl”, wyjaśniał mi jeden z budowniczych, opiekunów świątyni.

Czytaj dalej „Tam gdzie urodził się Budda”