Tam gdzie urodził się Budda

Książę Siddhartha Gautama urodził się na terenie współczesnego Nepalu w Lumbini. Ponad 2500 lat po tym fakcie, wokół głównej, wyznaczającej miejsce jego narodzin świątyni Maya Devi, wciąż wyrastają nowe budowle. Każda, „przeniesiona żywcem” z państwa, którego tradycję przedstawia. Każda otoczona murem, każda niczym ambasada, dumnie reprezentuje kraj, kulturę i jego mieszkańców.
Siddhartha Gautama przyszedł na świat niespodziewanie, w drodze do rodzinnego pałacu, pod drzewem, w założonym przez własnego dziadka gaju. Fakt ten pewnie nie zapisałby się w historii, jednak na jej kartach, chłopiec ów został zapamiętany jako ten, który stał się Buddą Śakjamunim.
W odróżnieniu od Jezusa, Allaha czy współczesnych wcieleń Kumari, Budda nie jest bogiem.
Po porzuceniu dworskiego życia, sześciu latach ascezy i medytacji, o poranku, w dzień pełni Księżyca, siedząc pod drzewem figowym, książę Gautama doznał oświecenia.
Rozmaite szkoły buddyzmu na różne sposoby definiują kwestię oświecenia. Każdy buddyjski kraj szczyci się też własną buddyjską tradycją, architekturą, kulturą, nawet sposobem przedstawienia samej postaci Buddy. Lumbini jest miejscem, które łączy wszystkie te tradycje.
Imponujący obszar parku (4,8 km długości i 1,6 km szerokości) zachęca do wypożyczenia roweru lub wynajęcia tuk tuka.
Trochę jak Angkor Wat, z tą różnicą, że w ciągłej budowie.
Do motywów znanych z Angkoru nawiązuje zresztą jedna z najpiękniejszych świątyń w Lumbini, kambodżańska. Spuścizna przodków zobowiązuje. Współczesne dzieło sztuki, „kopiuj, wklej” wyrwane z Kambodży. Atmosfera „za murem” swojska, sympatyczni khmerscy chłopcy (i dziewczęta), którzy przyjechali stawiać kolejne budynki. Przy pracy słuchają kambodżańskiego disco, nawet sypialny „mnichhaus”, wygląda jak wyrwany gdzieś z okolic Takeo.
Wokół inne świątynie: ze Sri Lanki, Myanmaru, trochę dalej Singapuru, Indii, Tajlandii, Japonii, niedokończona Wietnamu, Korei (gdzie można zapytać o nocleg), Chin, francuska stupa, neoklasycystyczna szwajcarsko-austriacka „kościołopagoda” (śliczna, sic!), i można by tak wyliczać… swoją stupę budują także Amerykanie.
Postawioną przez Szwajcarów i Austriaków budowlę inspirują nie tylko grecko-rzymskie miejsca kultu, lecz uważny obserwator znajdzie również mimowolne (?) odniesienia do kultury chrześcijańskiej.
„Chcemy znaleźć nasz własny europejski styl”, wyjaśniał mi jeden z budowniczych, opiekunów świątyni.

Obecnie ukończonych budynków jest coś około dwudziestu, docelowo ma być ich ponad setka, tyle wydano decyzji o nadaniu ziemi wspólnotom buddyjskim z krajów członkowskich ONZ.
Początek świątynnego traktu oraz centralny punkt Lumbini wyznacza legendarna Świątynia Maya Devi. Wszystko dookoła „ogarnięte”, zgodnie z tym samym buddyjskim porządkiem, który panuje m.in w indyjskim Sarnath. Regały na buty, kasa biletowa, ochrona, bramki jak na lotnisku i nawet rentgen plecaka.
Współczesny pawilon Maya Devi kryje w sobie starożytne świątynne ruiny. Zakazu fotografowania wewnątrz zazdrośnie pilnują kamery, kara 500 dolarów.
Na tyłach budynku kolumna, ustawiona w III wieku p.n.e. przez Aśokę, wielkiego władcę starożytnego imperium Maurjów. Kolumnę postawiono dla upamiętnienia pielgrzymki, którą tutaj odbył.
Świeżo nawrócony, słynący z waleczności oraz twardej ręki Aśoka nie szczędził buddystom przywilejów. Podobnym sposobem po pięciuset latach rzymski cesarz Konstantyn umocnił chrześcijaństwo.
Należność dziesięciu dolarów za wejście do Maya Devi (+ kolejne $10 za fotografowanie) inkasuje państwo.
Ze swojej strony Nepalczycy postawili cztery świątynie. Każda z nich przedstawia inny z lokalnych stylów budownictwa.
Nieopodal kolumny Aśoki swój bieg rozpoczyna prosty jak strzała, biegnący środkiem szerokiej ceglanej alei kanał. To w jedną, to w drugą stronę pływają po nim nieliczne łódki z turystami.
Co leniwsi pielgrzymi mogą więc zapakować się na pokład i podpłynąć w okolice imponującej, oddalonej o 3 kilometry Światowej Świątyni Pokoju. Ci mniej leniwi, zażyją 40 minut przyjemnego marszu.
Wybudowana przez japońskich buddystów kosztem miliona dolarów, biała stupa, góruje nad miastem. Tuż obok, grób japońskiego mnicha, który został zamordowany przez antybuddyjskich ekstremistów podczas budowy monumentu.
Wszystko, co powstało na terenie Lumbini, odwołuje się do idei pokoju między ludźmi, narodami i religiami. Wymownym tego symbolem jest też sfinansowana przez buddyjską fundację United Trungram (UTBF) monumentalna świątynia, pod dumną nazwą Światowego Centrum dla Pokoju i Jedności.
Jednocześnie warto zauważyć, że tutejsze klasztory nie są zamieszkiwane przez ubogich ascetów. Nie widać też żebraków (czyżby byli niemile widziani?), natomiast mnisi z całego świata, na co dzień, pełnią zwyczajną, całkiem wygodną funkcję duchowieństwa. Raczej ciężko wyczuć ducha medytacji i skupienia. Niektóre klasztory oferują też zakwaterowanie w postaci domów pielgrzyma.
Podobnie zresztą większość odwiedzających, wydaje się bardziej zainteresowana zrobieniem „selfie” z Buddą niż tym, co stanowi istotę praktyk buddyjskich.
Poza obstawioną mundurowymi świątynią Maya Devi, zakazy fotografowania są powszechnie ignorowane.
Jaki więc duchowy sens ma budowa tak licznych klasztorów w jednym skupisku?
W jaki sposób stawianie tych rozmiarów „religijnego Disneylandu” sprzyja oświeceniu?
Takie pytania chodzą po głowie, snując się pomiędzy tak różnorodnymi obiektami poświęconymi temu samemu wydarzeniu sprzed dwóch i pół tysiącleci.
Buddyjski świat w pigułce, pełen różnorakich aspektów tego samego. Zasadniczo cały świat w pigułce. Przekaz pokoju, różnorodność, która uświadamia, że w najważniejszym aspekcie wszyscy jesteśmy tacy sami.
Gdyby istniały, to od parku w Lumbini, niewiele różniłyby się analogiczne miejsca muzułmanów lub chrześcijan.
Każdy system filozoficzny ukierunkowuje kulturę i determinuje życie wspólnoty, z drugiej strony każda wspólnota z czasem dopasowuje ten system do własnych wyobrażeń, potrzeb i estetyki. Tworzy religię na własne podobieństwo.

( Trafia do kontenera: Podróże małe i duże )

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

39 − = 32