To nie będzie świat dla starych ludzi

Niezależnie od tego, jakie decyzje w kwestii przyszłego systemu emerytalnego podejmują współczesne rządy, lepiej zawczasu porzucić wszelkie nadzieje. Co prawda nie wiemy dziś kiedy i jakie nastąpią kryzysy, czy zawali się giełda lub zakończy czas hegemonii dolara. Wiemy natomiast ponad wszelką wątpliwość, kto przejmie stery świata i jaka będzie struktura demograficzna.
Pewnym jest więc, że w przewidywalnej przyszłości dwudziestu – trzydziestu lat władzę przejmą przedstawiciele pokolenia określanego dzisiaj jako generacja Z. Według badaczy tematu osoby urodzone po roku 2000 charakteryzują m.in. wysokie wymagania oraz niski poziom lojalności, cechy kontrastujące z systemem wartości poprzednich pokoleń, dla których kultura cyfrowa nie była kulturą natywną.
Lepiej prędzej, więc niż później stanąć w obliczu pytania, czy postmillennialsi będą się czuli zobowiązani pracować na nasze emerytury?
O ile pokolenia wychowane w mniej wirtualnym świecie, czują obowiązek utrzymywania starszych, przez co godzą się ponosić ciężar składek na ubezpieczenie emerytalne, o tyle niekoniecznie te same wartości zdołały one przekazać własnym dzieciom. Ludzie, którzy od najmłodszych lat spotykają się z krytyką składek na ubezpieczenia społeczne, niekoniecznie więc będą chcieli je płacić.
Zredukowana o 15 procent (do 2050 r.) populacja Polski nie będzie w stanie utrzymać emerytowanego pokolenia wyżu demograficznego lat 80-siątych.
Generacja Z będzie musiała się także zmierzyć z tematem spłaty długu publicznego zaciągniętego przez własnych rodziców oraz dziadków, także tych długów, które zaciągamy dzisiaj. Taki stan rzeczy może wywołać gniew. Międzypokoleniową złość, która zaowocuje jakąś nową formą ageizmu. Dyskryminacji z racji na wiek.
Pracująca, wychowana po roku 2000 mniejszość kontra większość starzejącej się populacji.
Pokolenie Z, w wieku produkcyjnym może mieć też do nas żal za doprowadzenie do katastrofy ekologicznej, której to właśnie ono poniesie najbardziej dotkliwe konsekwencje.
W warunkach demokratycznych, starzejąca się, zapadająca na zdrowiu, niezdolna do pracy większość, będzie jednak dysponować prawem głosu i artykułować swoje interesy przy urnie wyborczej.
Wyrazem konfliktu pokoleń stanie się więc ograniczenie przez „młodych” prawa wybieralności do pułapu osiągnięcia wieku emerytalnego. Czeka nas „demokracja” w której głosować może każdy, ale wybrać da się jedynie osobę przed emeryturą.
Starzy ludzie poczują się biedni i niereprezentowani, młodzi obciążeni ponad miarę kosztem utrzymania starzejącego się społeczeństwa.
Polityka w wykonaniu generacji Z stanie się jeszcze bardziej samolubna, a rozluźnione już dzisiaj więzi społeczne ulegną zerwaniu.
Wiele więc wskazuje na to, że nasze pokolenie, które większość życia przetrwało we względnym dobrobycie, u jego schyłku może cierpieć niedostatek i dyskryminację.
Kiepskim pocieszeniem jest, że problem ten dotknie większości krajów rozwiniętych. Wszędzie tam, gdzie zanikła niegdyś tradycja utrzymywania starców przez własne rodziny i panuje niż demograficzny, stary, niezdolny do pracy prekariat zostanie skazany na łaskę pokolenia, któremu sam nie wpoił wartości.

(Trafia do kontenera Teksty rozmaite)

Reklama samotności

Oglądając od rana całą masę izraelskich reklam telewizyjnych, popadłem w zadumę. Wyprowadźcie mnie z błędu lub utwierdźcie proszę w racji. Odniosłem bowiem takie dziwne, a może nawet w jakiś sposób nieprzyjemne wrażenie, że większość (zdecydowaną!) występujących w nich aktorów charakteryzują kaukaskie cechy antropologiczne. Biali, jasnoocy ludzie z izraelskiego telewizora kontrastują z o wiele bardziej różnorodną rzeczywistością. Wygląda to tak, jakby media głównego nurtu kreowały jakiś idylliczny wizerunek Izraela, odróżniającego się nie tylko kulturowo, ale także rasowo od rdzennej, bliskowschodniej, ludności.
Poza margines bycia “trendy” wyrzuceni są więc nie tylko Arabowie, lecz i Żydzi o ciemniejszym odcieniu skóry (większość moich izraelskich znajomych). Cały przekaz ma charakter amerykański jak hamburger z McDonald’s i na dobrą sprawę widz nie wie, czy ogląda reklamę emitowaną w izraelskim Channel 1, czy jest to przebitka z proTrump-owskej telewizji Fox News.
Być może to tylko moje subiektywne wrażenie. Jeżeli jednak nie, możemy się spodziewać, że wychowane w takim duchu przyszłe pokolenia Izraelczyków zostaną “same pośrodku pustyni”. Wyalienowane, oderwane od etnicznokulturowego kontekstu Bliskiego Wschodu, otoczone sąsiadami, z których każdy będzie o coś miał pretensje i niekoniecznie mogące nadal liczyć na pomoc sojuszników z Waszyngtonu.

(Trafia do kontenera Teksty rozmaite)

Myślę, więc jestem

Myśl poprzedzająca jakąkolwiek czynność zawiera w sobie wszystkie elementy sprawy, której dotyczy. Dzieje się to już na etapie poprzedzającym pomysł, na etapie pierwotnej idei, „przeczucia”, że należałoby podjąć daną aktywność. W momencie, gdy uzmysławiamy sobie problem, jednocześnie rozpoczynamy działanie, które w odpowiednim czasie znajdzie swoją materializację. Oznacza to, że w samej myśli, są zapisane etapy materializacji wszystkiego co się w danej kwestii wydarzy od początku, do samego końca. Niematerialna myśl zawiera w sobie rzeczy materialne jak np. realne spotkania czy realne przedmioty, które mają “odegrać swoją rolę”.
Siłę napędową każdej materializacji stanowi interakcja dwóch przeciwległych biegunów. We wszystkim, co zaistnieje będą działać dwie sprzeczne siły, jak jądro atomu i jego chmura elektronowa, plus i minus, popyt i podaż, yin i yang. W praktyce nawet zasada działania biednej, wiejskiej szkółki opiera się o sprzeczność pomiędzy brakiem placówek oświatowych na prowincji a możliwościami ich otwierania oraz czynnikami powodującymi taki stan rzeczy.
W myśli, która poprzedziła powstanie szkoły, poza intencjami i pomysłami były zapisane zarówno materialne klasy, jak i odpowiedź na brak podobnych instytucji w okolicy.
W pierwotnej myśli, która inicjuje działanie, jest też zapisane zakończenie. Dzieje się tak, gdyż zawiera ona zarówno niematerialne pomysły, jak i ich materialną realizację, aż do etapu ostatecznego wyczerpania formy. Wstęp, rozwinięcie i zakończenie, które następuje wtedy, gdy to, co na pierwotnym etapie wciąż jest niematerialne, po swojej materializacji staje się niematerialne ponownie.
Wszystko, co nas otacza, cały materialny Wszechświat wydaje się być efektem niematerialnych myśli, który funkcjonuje w oparciu o działanie dwóch sił rozmieszczonych na przeciwległych biegunach. Cogito ergo sum.

(Trafia do kontenera Duchowość)

Mrówka a sprawa ludzkości

Czy mrówka zdaje sobie sprawę z tego, że jej mrowisko znajduje się pośrodku twojego ogródka? Czy twoje stopy są dla niej niepojętym żywiołem, czy też rozumie je jako część większego i stawiającego świadomie kroki organizmu? Odpowiedź na te pytania, na zasadzie prawa powiązania, pomaga właściwie ocenić miejsce ludzkości we Wszechświecie.
Analizując otaczającą nas przyrodę, możemy dojść do wniosku, że percepcja każdego gatunku jest ograniczona jego możliwościami fizycznymi, lub na odwrót, przybrana forma fizyczna stanowi miarę własnej świadomości.
Człowiek zwykł sytuować siebie na szczycie ewolucyjnej drabiny, formom bardziej zaawansowanym przypisując charakter nieprzewidywalnej przyrody, a mniej zaawansowanym podległość. Tymczasem wysoce prawdopodobne jest, że inne gatunki odbierają działalność ludzi, w sposób podobny do tego, w jaki ludzie postrzegają powodzie, trzęsienia Ziemi czy wybuchy wulkanów.
Odmienne od siebie istoty kierują się innymi priorytetami, co jest determinowane przez zróżnicowany poziom rozwoju oraz potrzebę zgromadzenia odmiennych doświadczeń na drodze ewolucji gatunku.
Taka różnorodność stwarza możliwość ich wzajemnego współistnienia na jednej płaszczyźnie, co w przypadku istnienia nawet dwóch gatunków stawiających siebie na szczycie drabiny społecznej i dążących do tych samych celów, zakończyłoby się eliminacją słabszego z nich.
Wszystko we Wszechświecie jest poddane ciągłej interakcji, podlega zmianie, ewolucji, ulepszaniu się „poprzez tarcie”. Powoduje to, że w trakcie procesu ewolucyjnego, wraz z rozwojem świadomości, także na fizycznej płaszczyźnie istoty osiągają zdolność dostrzegania łączących je zależności, oraz to, że są mikroskopijnymi cząsteczkami współzależnej całości… nieskończenie samodoskonalącego się Umysłu.

(Trafia do kontenera Duchowość)

Kolor żółtej kamizelki

Jeżeli rodzi się jakiś nowy masowy ruch, który nie wie, w jakim kierunku ma zmierzać, to zapewne zmierza w kierunku konfliktu. Po jednej stronie barykady mamy dziś gnijącą V Republikę, państwo, w którego słuszność działań wierzy mniej niż 20 procent obywateli. Spadek poziomu życia, rosnące rozwarstwienie społeczne, zadłużenie publiczne, wzrastające obciążenia podatkowe, źle działająca administracja, oderwanie się elit od problemów zwykłych Francuzów. Paradoksalnie są to dokładnie te same czynniki, które zaprowadziły na gilotynę Ludwika XVI.
Jako przeciwwagę dla obecnej sytuacji protestujący stawiają idealną Francję z własnych wyobrażeń, państwo rządzone w interesie mieszkańców. Problem polega na tym, że ów „interes”, podobnie jak sprawiedliwość czy patriotyzm każdy rozumie w subiektywny sposób. Nieukierunkowany bunt jest osobistym buntem manifestantów, gdzie każdy buntuje się w imię własnego, wyimaginowanego celu.
Taka sytuacja stanowi podłoże dla wybuchu dowolnego konfliktu. Niekoniecznie na linii manifestanci vs. obecnie rządzące elity. Łatwo też można sobie wyobrazić, obalenie Macrona jako wstęp do większej destabilizacji francuskiej sceny politycznej.
Od pierwszych dni protestu zbyt nieśmiało stawiane jest pytanie „jeżeli nie dotychczasowe, liberalne elity to kto?”. Komuniści? Marine Le Pen? Nowa siła? Populiści?
Wybór rewolucyjnej drogi pozbawionej jasnego celu stanowi jednoczesne odrzucenie wszystkich innych opcji wyjścia z cywilizacyjnego impasu, w którym znalazła się Francja oraz cała Europa. Jego następstwem może być podporządkowanie sił progresywnych woli brutalnej i agresywnej prawicy.
Brak realnej, wiodącej propozycji dla Francji, pod którą podpisałaby się większość manifestantów, foruje żerujące na strachu oraz najniższych instynktach pozycje izolacjonistyczne.
Udzielając jednoznacznego poparcia ruchowi żółtych kamizelek, lewica nieświadomie może się przyczynić do zaprowadzenia prawicowego porządku w państwie. Taka groźba jest realna zwłaszcza w dobie niebezpiecznego mariażu popkulturowego populizmu z nacjonalizmem.
Głębokie systemowe zmiany, których potrzebuje Europa, stoją na straconej pozycji w medialnym starciu z podsycaną strachem polityką rozdawnictwa.
Współcześni populiści nauczyli się, że utrzymywany we względnym nieróbstwie lumpenproletariat zapewnia im wyborcze zwycięstwa. Zwłaszcza manipulowany prostymi sloganami medialnymi i zarządzany strachem.
Oczywiste jest, że niezależnie od drogi, którą dziś obierze świat Zachodu, w przyszłości zrozumie on, że za dotychczasowy poziom życia trzeba będzie w końcu zapłacić, że bardziej zadłużać się nie da, trzeba ograniczyć konsumpcję i zakasać ręce do pracy, która jest rzeczywistą przyczyną bogactwa narodów.
Niewiele wskazuje, aby taka refleksja nastąpiła szybko, wraz z upadkiem liberalnego kapitalizmu. Bardziej prawdopodobne wydaje się, że zanim do niej dojdzie, będziemy musieli na własnej skórze boleśnie odczuć brunatny populizm.
Ogień, którym zaczyna płonąć stary ład, z pewnością rozpali światło nowej epoki. Aby zapłonęło, musi być to jednak ogień czysty – nieskalany egoizmem — narodowym, klasowym ani religijnym. Wszystkie te relikty odchodzącej epoki spłoną najpierw. A wraz z nimi ich ostatni obrońcy.

(Trafia do kontenera Aktywizm niepoprawny)

Nie ma wody na pustyni?

Współczesna ludzkość dysponuje wszelkimi technologiami niezbędnymi do tego, aby w krótkim czasie wykorzystać powierzchnię Sahary pod nasadzenia leśne oraz gospodarkę rolną.
Rosnąca konsumpcja i nieekologiczny sposób eksploatacji naszej planety, w przyszłości zaowocują straszliwym kryzysem. Miejsce upadającej samolubnej cywilizacji zajmie nowa, dopiero wchodząca w stadium rozkwitu. Naturalną konsekwencją upadku ideowo uzasadnionego egoizmu stanie się altruistyczny prąd myślowy, kontestujący ducha poprzedniej epoki. Jaka więc będzie myśl, która trafi w trendy naznaczające przyszłą cywilizację?
Analizując historię upadku starożytnego Rzymu, dojdziemy do wniosku, że nie będzie to żadna z aktualnie panujących doktryn czy religii. Nie przetrwa też żadna z dotychczasowych struktur. Możemy jednak przewidywać, że przyszła cywilizacja zrodzi się z myśli popularnej, odpowiadającej zapotrzebowaniu czasów, a majestatyczne świątynie zostaną zastąpione przez osobisty kontakt jednostki z uniwersum, filozofią zrozumienia samego siebie.
Zgodnie z prawem biegunowości, po okresie konsumpcjonistycznego egoizmu, nastąpią czasy ekonomicznego przewartościowania. Elementy poprzednich w stosunku do naszego systemów wartości po dziś dzień możemy znaleźć w nauczaniu różnych religii, w formie wskazań dotyczących jałmużny bądź zakazu lichwy.
Coś, co dzisiaj wydaje się nieprawdopodobne, w przyszłości może stać się oczywiste. Dla obywateli upadającego Rzymu nieprawdopodobne były prawa człowieka, które dla nas, stojących na końcu epoki potomków barbarzyńców, stanowią podstawę systemu wartości.
W sferze gospodarki nowe prądy przełożą się na inwestycje, których celem będzie racjonalne rozwiązywanie globalnych problemów.
Postępujący problem ocieplenia klimatu w rezultacie doprowadzi do zagłady współczesnych modeli gospodarczych. Podnoszenie się poziomu mórz, wielkie migracje, zmniejszająca się powierzchnia lasów, zanieczyszczenie powietrza, rosnąca populacja i wysychające płody rolne staną się wyzwaniem, z którym nie jest sobie w stanie poradzić kierowana egoizmem ludzkość.
Dzisiaj, gdy żadne miejsce na Ziemi nie jest tajemnicą dla orbitalnych satelitów i wchodzimy erę podboju kosmosu, zmieni się także podejście do planety. Albo ją zrozumiemy, nauczymy się z niej korzystać, albo też zostaniemy wyeliminowani w starciu z bezwzględnymi siłami natury.
Współczesna ludzkość dysponuje wszelkimi technologiami niezbędnymi do tego, aby w krótkim czasie wykorzystać powierzchnię Sahary pod nasadzenia leśne oraz gospodarkę rolną. Największa pustynia Kuli Ziemskiej znajduje się na obszarze o najwyższym nasłonecznieniu, a zarazem otoczona jest niewyczerpalnym zasobem wody morskiej.
Jak udowodnili naukowcy z chińskiego Uniwersytetu w Chongqing, rekultywacja terenów pustynnych nie tylko jest możliwa i opłacalna, ale też przynosi namacalne korzyści dla ekosystemu. Opracowana przez Chińczyków metoda sprawia, że w przeciągu pół roku tereny pustynne zmieniają się w zielone pola uprawne. W najbliższych latach rząd w Pekinie planuje w ten sposób zagospodarować 50% chińskich powierzchni pustynnych.
Na nasłonecznionej Saharze proces nawadniania mógłby się odbywać za pomocą systemu rurociągów i pomp zasilanych energią słoneczną.
Ciekawym rozwiązaniem może być zastosowanie opatentowanego w 1816 roku przez szkockiego duchownego Roberta Stirlinga, silnika przetwarzającego energię cieplną w energię mechaniczną. Sahara ma powierzchnię 9 200 000 km², co pozwala na zasadzenie 920 miliardów drzew. Różnica wysokości pomiędzy poziomem morza a średnią wysokością pustyni wynosi 450 metrów i na tę wysokość należałoby wpompować nieco mniej niż 5000 mld m3 wody rocznie. Przy dzisiejszych cenach energii słonecznej jest to koszt ok. 2 mld dolarów. Kwota jak najbardziej wyobrażalna, zwłaszcza w czasach, w których podobne pieniądze prezydent Andrzej Duda zaoferował za otwarcie bazy wojskowej USA na terenie Polski.
Liczba pochłoniętego przez drzewa na Saharze dwutlenku węgla sięgałaby 30% światowej emisji, co znacznie wpłynęłoby na ograniczenie efektu cieplarnianego. Aby projekt był możliwy niezbędna będzie także budowa zasilanych solarnie stacji odsalania wody, która to technologia została dopracowana w ostatnich latach i współcześnie pozwala pozyskiwać połowę wody pitnej w takich krajach jak Arabia Saudyjska, ZEA czy Izrael.
Zrekultywowana w ten sposób Sahara nie tylko obniży efekt cieplarniany, ale będzie także czynnikiem znacznie wpływającym na zmianę miejscowego klimatu. Zaprowadzenie upraw rolnych na terenach, na których brakuje żywności, znacząco wpłynie na poprawę bytu ich mieszkańców. Jest to ostatnia szansa na powstrzymanie wielomilionowych procesów migracyjnych, które mają miejsce na naszych oczach.
Zgodnie z badaniami naukowymi pustynia ta przynajmniej trzykrotnie w przeszłości była oazą zieleni, co miało wpływ na wielkie migracje. Paradoksalnie ten sam czynnik, który dawniej umożliwił wędrówkę ludów, dzisiaj może ją zatrzymać.
Wysoce prawdopodobnym jest więc, że w nadchodzących dekadach Sahara stanie się przedmiotem gospodarki rolnej i leśnej, a także miejscem osadnictwa ludzkiego. Zwłaszcza w kontekście wzrostu globalnej populacji i najszybszego przyrostu naturalnego na kontynencie afrykańskim.
Nierozwiązywalne z dzisiejszej perspektywy problemy, jak brak żywności, ocieplenie klimatu czy kryzys demograficzny, w przyszłości znajdą swoje rozwiązanie. Od tego, jak długo będziemy na nie czekać, zależy liczba ofiar obecnego stanu rzeczy.


(Trafia do kontenera Teksty rozmaite)

Nasz kler powszedni

Na temat duchowieństwa powiedziano już chyba wszystko, a na przestrzeni lat media robią to z rozmaitych perspektyw. “Nic co ludzkie nie jest mi obce” vs. cnota ubóstwa. Pomimo narastającego szumu, niewielu autorów zdaje się dotykać istoty zagadnienia.

WIARA. Sprawy niezrozumiałe można starać się wyjaśnić, pozostawić bez wyjaśnienia, bądź nadać najwyższą dozę prawdopodobieństwa nadprzyrodzonym wizjom „proroków”.
Podobnie jak nauka, tak i doktryny religijne przekazywane są jako spuścizna następnym pokoleniom. Wspólnota wiernych swoimi ramami istnienia dalece wykracza poza życie jednostki ludzkiej. Tak długo trwa dana religia, jak długo żyje jej ostatni wyznawca. Nawet nowe systemy wierzeń przeważnie podpierają swoje istnienie bardziej lub mniej fantastyczną legendą umocowaną w przeszłości.
Wiara zostaje więc spisana, przybiera formę określonych reguł, zasad, dogmatów, od których odstępstwo nazywane jest herezją.
Stojąca na straży czystości wiary struktura urzędnicza nabiera wszystkich cech klasy społecznej. W obrębie religijnej społeczności, duchowieństwo zwykle umiejscawia się pośród klas uprzywilejowanych. Na pewnym etapie rozwoju religii wymusza to konieczność ograniczenia dostępu do zawodu.
NADZIEJA. Na przestrzeni lat oparta na wierze organizacja trwa dzięki temu, że kolejne pokolenia jej członków mają przed oczyma wizję życia w lepszej rzeczywistości. Choćby po śmierci. Aby zaistniało zjawisko nadziei, niezbędny jest pierwiastek niepewności, lęku przed karą, potępieniem czy nieszczęściem. Niebo i piekło, kij i marchewka. Nieprzypadkowo okresy rozkwitu systemów religijnych zwykle przypadają na czasy, gdy życie jednostek ludzkich jest cięższe, wojny bardziej krwawe, a zdobycie pożywienia stanowi trudność. Wtedy też na scenę wychodzą “kapłani niezłomni”, “święci” podający ludowi placebo, którzy tworzą powtarzaną przez kolejne pokolenia legendę duchowieństwa.
MIŁOŚĆ. Zarówno Święty Paweł jak i Aleister Crowley uważali miłość za siłę napędową wszechrzeczy. W swojej ziemskiej emanacji zawiera ona w sobie takie elementy jak: pasja (element aktywny), zaangażowanie (element pasywny) oraz bliskość (element pośredni).
Słowo “katolikos” oznaczające w języku greckim “powszechny” stało się atrybutem Kościoła chrześcijańskiego. Braterskiej wspólnoty wiernych, której pasji dodawali misjonarze i wizjonerzy, karmionej zaangażowaniem ludu i spajanej przez instytucję Kościoła Powszechnego.
KLER. Wraz z upływem lat każda wspólnota podlega przeobrażeniom. Oparta o sztywne zasady struktura urzędnicza z każdym przemijającym pokoleniem znajduje się dalej od zasad, które ją ukonstytuowały, od słów wielkiego nauczyciela lub mędrca. Gdy zabraknie mistrza, przedmiotem kultu stają się sterty ustanowionych dogmatów, nie zaś ich pierwotne założenie. Uzasadniają one istnienie usytuowanego na samym szczycie urzędniczej drabiny przywódcy religijnego. W miejscu Świętego Boga czy Świętych Pism staje Kościół Święty. Definiowany jako matka i nauczycielka (“Mater et Magistra”).
Wzrastające w takich realiach kolejne pokolenia duchowieństwa od samego początku uczone są sprawowania wyjątkowej roli w społeczeństwie. W praktyce przekłada się to na wstępowanie w szeregi kleru ludzi żądnych władzy, szacunku lub korzyści materialnych.
Najbardziej jaskrawą oznakę upadku życia duchowego stanowi materializm kleru. Świadczy on o podwójnym kryzysie: kryzysie wiary w rację spisanych na starych pergaminach wezwań do wstrzemięźliwości przy jednoczesnym upadku nadziei, że w zamian za przestrzeganie tych przykazań czeka nagroda, lepsza niż dobra doczesne.
Pozbawiona wiary i nadziei wspólnota nie jest w stanie kierować się miłością w żadnym z jej zrozumiałych dla człowieka aspektów.
W swoim najbardziej fizycznym wymiarze pojęcie miłości zostaje spłycone do poziomu zaspokojenia. Sprzyjają temu wypracowane przez lata trwania instytucji urzędnicze nakazy dotyczące celibatu i ślubów wieczystych. W wypadku Kościoła Rzymskokatolickiego utarła się praktyka, zgodnie z którą dwudziestokilkuletnie osoby podejmują decyzję o dożywotniej rezygnacji z życia seksualnego. Twarda zasada sprawia, że występują liczne przypadki nadużyć seksualnych, przeważnie ukrywane za murami klasztorów. Taka postawa wzbudza niechęć wiernych, zwłaszcza w czasach wzrastającej świadomości oraz szybkiego przepływu informacji.
Proporcjonalnie do rozkładu instytucji Kościoła, ludzkość w coraz to mniejszym stopniu potrzebuje sformalizowanego urzędu opartego o proroctwa sprzed dwudziestu stuleci.
Religia, której początek stanowiła rewolucyjna nauka Jezusa z Nazaretu, wraz z upływem czasu utraciła misyjną pasję, stanowiące jej dawną potęgę zaangażowanie wiernych, a także spajające pierwotną wspólnotę prawo zdefiniowane przez filozofów pod nazwą miłości. Kościół, którego spoiwem nie jest czysta idea (to, co nauczyciel miał na myśli) staje się instytucją wchodzącą w ostatnie stadium swojego istnienia. W czasach globalnej świadomości, w których nawet kler nie podziela zapisanych w starych księgach podstawowych dogmatów wiary, nadzieja na oferowaną z ambony wizję nieba jest tak słaba, jak i strach przed piekłem.
Stare, schorowane zwierzę ściąga na siebie uwagę drapieżników, w podobny sposób instytucja na skraju istnienia wabi jednostki nieuczciwe, leniwe, kierowane żądzami. Upadający Kościół jest zarazem Kościołem upadłego kleru, który swym postępowaniem przyspiesza koniec pewnej epoki.


(Trafia do kontenera Notatki filozoficzne)

Tu nie będzie rewolucji?

Państwo, które przeszło przez etap wojen, u swego schyłku zwykle wkracza w fazę rewolucji. Po okresie zamorskich podbojów, w czasach braku stabilizacji politycznej, budżetowej, uzależnienia gospodarki od niewolników i imigrantów, na terenie Imperium Rzymskiego zaczęły wybuchać bunty. Stanowiły one zaczątek nowego ładu politycznego, który na drodze wieloletnich przemian, przybrał postać nowożytnej Europy.
Zamorskie konflikty połączone z kryzysem fiskalnym, uzależnienie od pracy w koloniach, a także dworskie intrygi, przeszło tysiąc lat później zaprowadziły na gilotynę Ludwika XVI. Paradoksalnie dzięki temu mogła zaistnieć współczesna demokracja.
Wojny na Bałkanach, w Polsce i Azji Centralnej, które przyniosły carskiej Rosji chwilową potęgę, wraz z rosnącymi dysproporcjami materialnymi w społeczeństwie i brakiem kontroli nad budżetem, po kilkudziesięciu latach stały się przyczyną egzekucji cara Mikołaja II. Komunistyczna rewolucja nie tylko legła u podnóża totalitaryzmów i wieloletnich konfliktów, ale też wymusiła nowy podział świata. Jednocześnie nie była ona bez znaczenia dla wyścigu technologicznego, polepszenia warunków pracy w krajach kapitalistycznych, redukcji analfabetyzmu czy rozwoju publicznej służby zdrowia.
W swej zmodyfikowanej przez II Wojnę Światową i upadek bloku wschodniego, a zarazem zdegenerowanej wersji, wciąż panuje model zrodzony w wyniku Rewolucji Październikowej.
Wybuchające od kilku dziesięcioleci zamorskie wojny Świata Zachodu, kryzys finansów publicznych, uzależnienie gospodarek od imigracji i produkcji za granicą oraz towarzyszące temu dysproporcje ekonomiczne zachęcają do refleksji. Szaleni populistyczni prezydenci, niczym rzymscy cesarze budują mury i dążą do konfrontacji z nadchodzącym porządkiem. Im bardziej globalny jest charakter poprzedzających rewolucję wojen, tym bardziej globalnej rewolucji możemy się spodziewać. W dobie Internetu, podróży i swobodnego rozprzestrzeniania się idei, kolejna rewolucja będzie mieć podobny charakter we wszystkich krajach, które ogarnie. Bardzo prawdopodobne jest też wystąpienie efektu domina. Punktem zapalnym może się stać przesilenie nastrojów społecznych pod rządami konserwatywnych populistów, stanowiących ostatnie tchnienie odchodzącej cywilizacji i bezpośrednią przyczynę jej końca.

(Trafia do kontenera Notatki filozoficzne)

O dwóch takich, co ukradli Ziemię

Istotę wyobrażenia władzy duchownej stanowi, że jest ona legitymizowana przez sfery nadprzyrodzone. Im większy jest więc Bóg, tym silniejsza władza papieża. Od tysiącleci przywódcom religijnym zależy, aby ich świątynie były wielkie, a majestat stwórcy przytłaczał w ich progach maluczkich śmiertelników.
Papież jest tym który spaja to, co ziemskie i materialne z tym, co duchowe i niezrozumiałe. W swoich rękach dzierży on klucz do wiedzy niedostępnej dla pozostałych.
Istotę wyobrażenia władzy świeckiej stanowi jej własna potęga. Cesarz sprawuje władzę nad ziemią i swoimi poddanymi, jego słowo choćby niepodparte wyższą mądrością, samo w sobie ma moc sprawczą.
Aby uwidocznić swoją władzę, świeccy przywódcy budowali pełne przepychu zamki i pałace. Architektoniczny rozmach i artystyczny kunszt miały być symbolem kosztów, które jest w stanie ponieść władza, by osiągnąć zamierzone cele, symbolem potęgi. Cesarz dzierży berło, którego skinięcie wystarczy, aby zapłonęły królestwa.
Papież sprawuje materialną władzę dzięki temu, co niematerialne. Cesarz panuje nad materialnym światem i przez swoją siłę nabiera cech niematerialnych.
W swej zdegenerowanej formie władza duchowna pragnie sprawować władzę świecką, natomiast zaślepiona władza świecka przypisuje sobie atrybuty boskie. Jak uczy historia, gdy nastąpi przesilenie, zwykle wybucha jakaś rewolucja, reformacja, upadają stare systemy religijne lub potężne imperia. Zwykle zbiega się to z wielowymiarowym kryzysem społecznym i toruje drogę nastaniu nowego porządku.


(Trafia do kontenera Notatki filozoficzne)