Wyzwolenie od religii

Wszystkie systemy religijne tworzą się wokół idei, będących światłem prowadzącym ich wyznawców. Idee te są jak odpryski iskier z ogniska. Liczne, rozproszone chaotycznie wiatrem po przestrzeni. Kierowanie się w ich stronę ogranicza szerokość spojrzenia do stopnia, który uniemożliwia zarówno dostrzeżenie pozostałych iskier, jak i samego ognia.
Szerokość widzenia osoby wierzącej jest limitowana przez postrzegane przez pryzmat iskry pojęcie dobra (jej światła) oraz zła (ciemności rozpoczynającej się wraz z granicą jej jasności).
Wyzwolenie od religii wymaga odwagi spojrzenia w innym kierunku oraz ujarzmienia własnych lęków. Taka postawa spotyka się ze sprzeciwem obrońców „starego ładu”, u których lęk przed zniszczeniem dawnych struktur wywołuje większy strach niż ryzyko bohaterskiej śmierci.
Jako że religie umierają wraz z wyznawcami, wywołując konflikty w obronie przemijających wierzeń, ich strażnicy przyspieszają destrukcję starego ładu. Podczas gdy ogień może być podsycany w nieskończoność, pojedyncze iskry płoną w ściśle określonym czasie.

(trafia do kontenera Duchowość)

Zepsucie, degeneracja

Zepsucie nie jest odchyleniem od “normy”. Stanowi ono obniżenie poziomu zrozumienia danego aspektu, połączone z utratą równowagi. Źródłem zepsucia jest zewnętrzny, destrukcyjny czynnik, który został włączony do naszego systemu wartości. Zarówno fakt degeneracji, jak i punkt, w którym w jej rezultacie znajdzie się jednostka, są wypadkową podejmowanych przez nią wyborów.
Zależnie o podjętych działań zepsucie może skutkować popadnięciem w konflikt wewnętrzny lub z otoczeniem, życie w świecie złudzeń, uzależnienie (od czegokolwiek lub kogokolwiek), powierzenie swego losu łutowi szczęścia bądź przemianę. Przemiana wystąpi jedynie jako konsekwencja obecnego stanu rzeczy oraz bieżących decyzji jednostki. Zależnie od emocji, jakimi będzie się kierować, skutki przemiany będą destrukcyjne bądź przyniosą efekt w postaci zdobytego doświadczenia oraz odzyskanego stanu równowagi.
Należy zwrócić uwagę na fakt, że zdegenerowana jednostka posiada skłonności do skrajnych zachowań. Ich równoważenie jest niezbędnym warunkiem osiągnięcia celu.

(trafia do kontenera Duchowość)

YIN, YANG I ZAGADKA ISTNIENIA

Zgodnie z koncepcją yin i yang wzajemne oddziaływanie dwóch głównych sił natury stanowi przyczynę powstawania oraz nieustającej zmiany wszystkich rzeczy.
Aspekt męski yang (elektryczny, ekspansywny, ogień) jako inicjator wywiera wpływ na aspekt żeński yin (magnetyczny, kurczliwy, woda). W efekcie takiego oddziaływania otrzymujemy aspekt żeński, który przyjmuje cechy męskie.
Jednocześnie yin wywiera proporcjonalny wpływ na yang nadając mu cechy żeńskie.
Obydwie wypadkowe siły, żeńska o cechach męskich oraz męska o cechach żeńskich w dalszym ciągu będą się mieszać.
Pierwiastek żeński o męskich cechach wywierając wpływ na pierwiastek męski o cechach żeńskich wraca do swojej pierwotnej żeńskiej formy yin.
Równocześnie pierwiastek męski o cechach żeńskich oddziaływając na element żeński o cechach męskich wymusza przywrócenie pierwotnej formy yang. Następuje przebiegunowienie obydwu elementów.
Korzystając z opisanego wzoru jesteśmy w stanie nie tylko lepiej zrozumieć filozoficzne dziedzictwo minionych stuleci, lecz także mechanizm, o który opiera się teraźniejszość oraz przyszłość.


(Wpis trafia do kontenera Duchowość)

Karuzela pragnień

Pragnienie jest instynktem w pewnym sensie równoległym do miłości, lecz ulokowanym na niższym poziomie egzystencji.
Zarówno rozumiane jako żądza uciech, władzy, bogactwa czy też wiedzy, prawdy i mądrości odgrywa ono swoją rolę, będąc jednym z mechanizmów, które możemy kontrolować.
W sensie kreatywnym pragnienie stanowi bodziec do ewolucyjnego rozwoju, w destruktywnym zaś przyczynia się do odnowienia cyklu.
Naturalną funkcją pamięci jest przekazywanie zachowanej esencji zdarzeń poprzednich w celu ich późniejszego wykorzystania w formie przetransformowanych doświadczeń.
Suma poprzednich doświadczeń determinuje naszą osobowość, miejsce, w którym się znajdujemy, wygląd fizyczny, charakter, etc. Można powiedzieć, że nasza obecna rzeczywistość jest wynikiem niekończącego się wyboru, który podlega ciągłej, ewolucyjnej zmianie.
Pragnienia są uwarunkowane karmicznie i ich zmiana zawsze będzie skutkiem działań podjętych w czasie teraźniejszym.

(trafia do kontenera Duchowość)

Ewolucja – jak będzie wyglądał człowiek?

Zgodnie ze słowami Buddy ewoluujemy przez „jedno życie, dwa (…) setki tysięcy, wiele eonów kosmicznego skurczu i kosmicznej ekspansji”.
Nasza obecna fizyczność i poziom świadomości nie są więc ostateczne. Wygląd, proporcje ciała, kolor skóry czy „odblokowane funkcje mózgu” zmieniają się na przestrzeni dużych odstępów czasu. Nie istnieją więc przesłanki, aby twierdzić, że nie będziemy w dalszym ciągu ewoluować. Jako że to rozum kształtuje formę, przeskok do kolejnej epoki także będzie musiał się odbyć w ślad za ewolucją świadomości. Nastąpi ewolucja formy.
Jak zatem będzie wyglądała nasza fizyczność w przyszłych epokach i czy dalej (jak długo?) będzie fizycznością? I czy dalsza ewolucja nie wymusi na nas świadomej eliminacji ego?

Holocaust po polsku

Szmalcownicy, zjeżdżające z całej Polski prostytutki obsługujące SSmanów, szabrownicy, chłopi stręczący ukraińskim strażnikom swoje córki w zamian za zrabowane więźniom zegarki, hołota rozkopująca żydowskie groby i wyrywająca trupom złote zęby, kolaboracyjna “granatowa policja”, “wyklęci” szantażyści z leśnych partyzantek, a także zwykli naciągacze, złodzieje czy “sprawiedliwi”, w których domach żydowskie kobiety i dzieci poza schronieniem w pakiecie dostawały przemoc oraz gwałty.
Polski udział w holocauście jest bezsprzeczny. Każdy, kto temu zaprzecza jest kłamcą. Tego stanu rzeczy nie zmieni żadna ustawa, żadne prawo ani żaden polityk.
Tak samo kłamcą jest ten, kto twierdzi, że Polacy, Żydów nie ratowali. Ratowali. I to właśnie z racji na tę chwalebną większość powinniśmy rozliczyć się ze wszystkiego tego, co rzuca cień na naszą historię a zarazem determinuje przyszłość narodu.

Nie będę płakał po PO(PiS)ie

Kryzys, w którym znalazła się antyPiSowska opozycja, może stać się bodźcem do narodzin nowej siły na drugim biegunie polskiej sceny politycznej.
Aby do tego doszło, opozycja musi zrozumieć istotę oporu, stać się wyrazicielem woli wszystkich tych, których konserwatywne państwo wypluwa.
Obecnie wiele wskazuje, że sytuacja wymusi, aby odrodzona opozycja w sposób realny, a nie pozorny walczyła o prawa kobiet, mniejszości, imigrantów czy osób niepełnosprawnych.
Szeroka koalicja sił postępowych, aby zaistnieć, będzie zmuszona wchłonąć mniejsze ugrupowania lewicowe oraz zastąpić partie starej, skompromitowanej opozycji.
Zdominowana przez populistów polityka początków obecnego stulecia łączy w sobie postulaty socjalne z nacjonalizmem oraz religijnymi konserwatyzmami.
Umiejscowiony na przeciwległym biegunie ruch sprzeciwu powinien więc oferować propozycje odmienne od oferty prawicy. Populistycznemu nacjonalizmowi należy przeciwstawić internacjonalistyczny pacyfizm, obietnicom zasiłków trzeba przeciwstawić uczciwe płace i szacunek w miejscu pracy. Nowe prądy, takie jak bezwarunkowy dochód podstawowy, w perspektywie czasu są w stanie zastąpić serwowany przez populistów system rozdawniczo-urzędniczy i powinny zaistnieć jako temat opozycyjnego dyskursu. Bez lewicy nie ma demokracji. Upadek konserwatywnej pseudoopozycji z perspektywy demokracji niewiele więc w systemie zmieni. Rzeczywistą zmianę może spowodować dopiero zastąpienie jej przez odważną alternatywę dla PiS.

(trafia do kontenera Aktywizm niepoprawny)

Ballada o Solidarności z komuną

Przez całe moje dotychczasowe życie uporczywie przebijał się temat mitycznej komuny. Wałkowany ze wszystkich stron przybierał postać ciasta z zakalcem bądź też tortu miodowego z orzechami. Zależnie od kucharza. Ci, onegdy zrzeszeni w Polskim Związku Pożeraczy Racuchów (PZPR) zawsze zajadali się tym drugim, pozostała część musiała zadowolić się zakalcem – bez cukru, bo tego akurat zabrakło w kolejce.
Rysiu, był fajnym chłopakiem, szczyt jego kuchennej aktywności przypadał na złotą dekadę Gierka, kiedy to z kumplami jako instruktor ZSMP bzykał osiemnastoletnie harcerki. – Komuna była fajna – powiada. Zwłaszcza ta, widziana oczami zdolnego działacza partii rządzącej.
– Z chłopakami z fabryki jeździliśmy na wakacje. Dancingi, chłopie, wieczorki, wóda do oporu.
Powrót do pracy także nie wydawał się straszny, co znakomicie pamięta mój czterdziestoparoletni dzisiaj przyjaciel Arek.
– W robocie pił każdy. No i kupa lewej kasy. Zawinięte z fabryki wycieraczki goniłem taksówkarzom, później do Zagłoby (restauracja). I najebka. Wyrzucili mnie za irokeza na głowie.
Arek w nowej Polsce stale zmaga się z bezrobociem. Rysiu, nie spadł poniżej dyrektora.
Rysiu, co roku jeździł nad polskie morze, na system nie narzekał. Mieszkanie, Maluch, Polonez, rodzina, dzieci, balangi. Jak czegoś nie było w sklepach, to dało się załatwić. – I po co te durnie się buntują – myślał patrząc na „oszołoma” Zenka. Rano biega, później leci do kościoła, biegnie do pracy w sanatorium a hobbystycznie śpi obwieszony flagami na styropianie. Baw się chłopie, myślał Rysiu po cichu kibicując milicji. W czasach zabawy obraz opozycji wydawał się być karygodny. Kiedy się wszystko zaczęło w systemie „pierdolić”, Rysiu z łatwością przeskoczył na pokład ludowców. Przecież na wsi się wychował, a nasza droga ziemia i majątek narodowy obojętne mu nie są. Dał temu wyraz kupując co nieco w upadających zakładach. Płacił niewiele, jednak przecież teraz mamy kapitalizm – znaczy kupuje się taniej, sprzedaje z zyskiem. I choć legitymacja partyjna zawieruszyła się gdzieś w szafie z majtkami, zostali koledzy. Braci się nie traci. Chłopaki jak za dawnych lat spotykają się przy wódce, odwiedzają ten sam ośrodek wczasowy nad Bałtykiem i dalej nie rozumieją, dziś emeryta, styropianowca Zenka.
Przez ostatnie ćwierć wieku nie pogodził ich Lech Wałęsa, Jan Paweł II ani Adam Małysz. Jedni i drudzy pozostali wierni ideałom. Rysiu ideałowi wygodnego życia, Zenek walki o wyimaginowaną godność. Jak mawiają ludowcy, czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci.
Zenek poza niezmiennymi wartościami trąci jeszcze biedą. Do skromnej emerytury dorobi sobie naprawą pralek, choć jego zastraszająco niskie ceny nijak nie odpowiadają rynkowym realiom. A i od ubogiej emerytki grosza nie weźmie. Ot i wielokrotnie oszukane i skrzywdzone przez wojnę pokolenie naszych dziadków.
– Jakie miałam życie ?– mówi emerytka. – Jako dziecko przeszli Niemcy i rodziców zabrali, ciotka mnie wychowywała. Po wojnie musiałam się żenić i iść do roboty. Na nic pieniędzy nie starczało. Za pensję? Rajstopy mogłam kupić. Z dziećmi do szpitala jeździliśmy na motorze. Wszyscy świnie i kury przy domach chowali. Później było lepiej, za Gierka, ale na krótko. W stanie wojennym nas czołgami straszyli a w sklepach tylko ocet. Jak nie byłeś partyjny, nic nie miałeś. Czasami przychodziły paczki z zagranicy i nawet jakieś pięć dolarów schowane w kopercie. Jak upadała komuna straciliśmy wszystkie oszczędności. Później redukcja etatów, wcześniejsza emerytura. Teraz lekarze, kolejki, rachunki i wnukom trzeba pomagać. Co za świat. Ale ja już stara jestem. Lepiej będzie. Już tylko lepiej.
Zdecydowanie lepiej jest Markowi. W latach osiemdziesiątych jako przemądrzały elektryk wstąpił do Solidarności. Młodszy o jakieś dziesięć lat od Rysia nie miał szansy wstrzelić się złotą dekadę Gierka. Gdy wchodził w życie, komuna zdychała, wszyscy wiedzieli, że w RFN żyje się lepiej, a strajki były w modzie. Ile można było na to fajnych panienek wyrwać. Z elektryka został burmistrzem, później dyrektorem, i znowu dyrektorem, i znowu. Po drodze „komuchy” zarzucały mu jakieś przekręty, ale w sądzie się wylizał i dostał do rady nadzorczej a później na prezesa wodociągów. Czasem, gdy zbliżają się wybory lubi pokrzyczeć. – Jestem jednym z was – powiada. – Oderwijmy od koryta w końcu tych komuchów! – Wybierzcie mnie, będę Was reprezentował i dbał o Wasze interesy.
Marek nie koleguje się z Zenkiem, lecz przypomina sobie o jego istnieniu, gdy ktoś musi dowozić babcie do lokali wyborczych. Rysiu z kumplami co cztery lata straszy Markiem emerytowanych członków Polskiego Związku Pożeraczy Racuchów.
Obydwaj panowie w kolejkach do lekarza nie stoją, bo przecież jakoś da się to załatwić. Corocznie jeżdżą na wakacje, mają dom, samochód i piją wódkę w restauracjach. Reszta umie tylko narzekać. W Polsce wszystko po staremu.

(w dziale Aktywizm niepoprawny)

OKRUCIEŃSTWO

Okrucieństwo jest jednym z najbardziej niechętnie zgłębianych zakamarków natury ludzkiej. Wiąże się ono z takimi zagadnieniami, jak furia, zemsta, strach czy pragnienie. Jednak nie każde pragnienie, nie każda zemsta, wściekłość lub strach prowadzą do zachowań określanych jako okrutne.
Zarówno okrutny komornik wyrzucający na bruk rodzinę z dziećmi, będący wykonawcą okrutnego prawa, jak i znęcający się w alkoholowej furii nad bliskimi sadysta posiadają nad własną ofiarą przewagę. Przewaga ta, niezależnie czy fizyczna, psychiczna, sytuacyjna, materialna bądź też innego rodzaju, jest elementem niezbędnym do zaistnienia okrucieństwa. Stanowiąca przedmiot przewagi siła nie zawsze musi być realna – istotne, aby za taką uchodziła w świadomości ofiary.
Do bycia okrutnym potrzebna jest też motywacja w postaci utraconego, zagrożonego bądź też upragnionego, pojmowanego subiektywnie przez sprawcę szczęścia.
Komornik wykonuje taki, a nie inny zawód, gdyż daje on mu poczucie władzy, lekką pracę oraz dobre pieniądze. Domowy sadysta sprawia ból ofiarom, gdyż czerpie z niego swoją chorą satysfakcję.
Nie wszyscy ludzie posiadają jednakowe skłonności do bycia okrutnymi. Przyczyn okrucieństwa pewnie jest tyle ilu okrutników oraz okrutnych zachowań. Skala okrucieństw rozciąga się od drobnych sytuacji, których doświadczamy w codziennym życiu, aż po najbardziej zwyrodniałe zbrodnie wszechczasów.
Niezależnie od tego, jak okrutnie postępujemy, aby tak uczynić musimy dysponować odpowiednią ku temu siłą oraz motywacją, która może się objawić zarówno jako zagrożenie, jak i pragnienie.
Istotną cechą okrucieństwa, jest to, że prowadzi ono do destrukcji. Dzieje się tak niezależnie od zamierzonego efektu, gdyż okrutny czyn za każdym razem odnosi swój negatywny skutek dla samego sprawcy.

(trafia do kontenera Duchowość)