14 – 16 kwietnia rozpoczynamy solarny Rok Tygrysa

To święto sprawia, że kwiecień jest moim ulubionym miesiącem.
Z okazji rozpoczynającego się Nowego Roku Khmerskiego składam rodzinie, przyjaciołom, znajomym, współpracownikom oraz oczywiście czytelnikom Warsztatu Tholda najlepsze życzenia pokoju, pomyślności oraz siły i wytrwałości w trudnych czasach, które stanowią podwalinę czasów nowych.

Pierwszy dzień Nowego Roku, „dzień stworzenia”, obchodzić będziemy jako Moha Sangkranta.
Udekorujemy i posprzątamy domostwa, ubierzemy się odświętnie i będziemy witać siłę, która w postaci nowego anioła, wyznaczonego do ochrony na nadchodzący rok, o godzinie 4 nad ranem pojawi się na Ziemi.
Symbolicznie będziemy dziękować za nauki Buddy. Z rana w świętej wodzie obmyjemy twarze, w południe klatkę piersiową, zaś przed snem stopy. Wieczorny mrok rozświetlą świece oraz pachnące kadzidła.

Drugi dzień, zwany Veareak Vanabat poświecimy, by dzielić się z potrzebującymi i wspominać przodków, którzy przekroczyli bramę śmierci.

Trzeciego dnia oficjalnych obchodów, Veareak Laeung Sak, perfumowaną wodą będziemy obmywać posągi Buddy, ale także i ciała staruszków – rodziców oraz dziadków, co ma zapewnić im życie w dobrym zdrowiu przez cały nadchodzący rok.

No i oczywiście czeka nas wszechobecny „śmigus-dyngus”, obsypywanie się białym pudrem, tradycyjne gry oraz wszechogarniająca zabawa..

Niech moc tygrysa będzie z nami!

Wojna zewsząd przegrana

Na naszych oczach do historii odeszło mityczne braterstwo Polaków z Węgrami.
Gdy na szali stanęły emocje oraz ceny paliw, Madziarzy postawili na materialny interes własnego społeczeństwa.
Chłodna kalkulacja, która co kilka dziesięcioleci szokuje porywczych Słowian, sprawia, że czują się oszukani, w rzeczywistości stanowi normę geopolitycznych relacji.
Niezależnie od ostatecznego wyniku wojskowej batalii, wojnę pomiędzy Ukrainą a Rosją przegrały już obie strony konfliktu.
Nawet jeśli Rosjanom uda się zdobyć Kijów i osiągnąć wszystkie cele militarne, to na Ukrainie, na zawsze stracili „rząd dusz”, jak nigdy dotąd umacniając poczucie więzi oraz ukraińskiej tożsamości narodowej.
Obłożona sankcjami i potępiana ze wszystkich stron Federacja Rosyjska nie będzie w stanie okupować Ukrainy, zajęta działaniami w Europie utraci też wpływy na Bliskim Wschodzie, a w perspektywie kilku dziesięcioleci również w Azji Centralnej, gdzie po cichu umacniają się, urastające do roli międzynarodowego rozjemcy Chiny.
Kosztem Rosji swoją, osłabioną prezydenturą Trumpa, pozycję odbudowują także Stany Zjednoczone, postrzegane z Kremla jako główny antagonista.
Wojnę przegrała i Ukraina. Z dużą dozą prawdopodobieństwa, prędzej czy później, w wyniku rozmów pokojowych będzie zmuszona, by pójść na ustępstwa, które jeszcze kilka miesięcy temu mogły powstrzymać wybuch krwawego konfliktu.
Nawet jeżeli udałoby się Ukraińcom odeprzeć wojska większego sąsiada, to odbudowa zrujnowanego kraju zajmie dziesięciolecia, zaś odbudowa tkanki demograficznej stanie się niemożliwa. Nie tak kończy się wygrana wojna.
O wiele krótsze niż podnoszenie się z gruzów byłoby przeczekanie ery Putina. Dziesięć czy piętnaście lat jest żadnym okresem w dziejach trwania narodu, dla 70-letniego prezydenta stanowi jednak całą epokę.
Wraz z Rosjanami i Ukraińcami, wojnę przegrywają także ich regionalni sojusznicy, których waluty notują wartości zbliżone do ceny worka na śmieci.

Czytaj dalej „Wojna zewsząd przegrana”

Krótko o Ukrainie

Po widowiskowej ucieczce z Afganistanu Amerykanie wycofują personel dyplomatyczny z Ukrainy.
Miło by było, gdyby przy okazji zabrali ze sobą wojskowy złom własnej produkcji, który do tego kraju zewsząd zwieziono.
Mamienie Ukraińców wejściem do NATO oraz Unii Europejskiej, przy jednoczesnym pchaniu ich do wojny, której nikt na świecie nie chciałby się podjąć, jest podłością, porównywalną jedynie ze zdradą Polski przez aliantów w roku 1939.
Wschodnioeuropejska Ukraina, gdzie połowa obywateli porozumiewa się w języku rosyjskim, potrzebuje POKOJU, nie zaś „Zachodu”.
Jedynie wyważone, zorientowane na Wschód władze w Kijowie są w stanie powstrzymać konflikt i zjednoczyć rozbite państwo.
Z militarnego punktu widzenia, potencjalna wojna będzie wielowymiarową katastrofą, zaś przekazana Ukraińcom broń zostanie użyta i poczyni zniszczenia jedynie na terytorium Ukrainy.
Jeszcze jest czas na opamiętanie… jego upływ odmierza jednak bicie w bębny wojenne.

(Trafia do kontenera Aktywizm niepoprawny)

Obornik, „radziecki Internet” i metaverse przyszłości

Wywołany przez Wielką Rewolucję Przemysłową gwałtowny rozwój ośrodków miejskich, sprawił, że pod koniec XIX wieku świat stanął w obliczu Wielkiego Kryzysu Końskiego Obornika.
Postrzegany przez stulecia jako wartościowy nawóz obornik, w wyniku wzrostu liczby pojazdów zaczął zalegać na ulicach w ilościach, z którymi nie była sobie w stanie poradzić ówczesna administracja.
W połączeniu z porzucanymi, przy drogach padłymi końmi, stwarzało to zagrożenie epidemiologiczne, poważnym problemem stał się tyfus, zaś miasta zmieniały się w nieznośne miejsce do życia.
Na przełomie stuleci Nowy York borykał się z problemem ponad 1100 ton końskiego łajna na ulicach dziennie, zaś w 1894 roku Times of London, złowieszczo przepowiadał śmierdzącą apokalipsę.
Zdaniem gazety niepowstrzymane tempo rozwoju miało doprowadzić do tego, że za 50 lat każda z ulic Londynu zostanie przysypana trzymetrową warstwą gnoju.
Historia potoczyła się jednak inaczej.
Po pięciu dekadach, w roku 1944, z budzących śmierdzącą grozę 11000 końskich taksówek, kilku tysięcy ciąganych przez 12-konne zaprzęgi autobusów oraz dziesiątek tysięcy koni służących do ciągania towarowych i pasażerskich wozów i zaprzęgów, na ulicach Londynu pozostały nieliczne dorożki, tonące w gąszczu samochodów spalinowych.
Problem odchodów, którego w żaden sposób nie umiała rozwiązać zwołana w 1898 roku w Nowym Jorku pierwsza międzynarodowa konferencja urbanistyczna, rozwiązał postęp techniczny.
Współcześnie stając u progu nowej rewolucji technologicznej, w realiach fizyki kwantowej i genetyki, wspieranego robotyką, sztuczną inteligencją, sieciami neuronowymi, świata przyszłości, stawiamy podobne pytania.
Czy możliwy jest dalszy wzrost populacji, który da się pogodzić z ratowaniem planety i życiem w nieskażonym środowisku?


Czytaj dalej „Obornik, „radziecki Internet” i metaverse przyszłości”

PrzePiS na przystawkę


W ostatnim czasie coraz głośniej mówi się o rolniczej Agrounii jako nowej, rzekomo lewicowej sile politycznej.
Na działalność AU oraz jej lidera Michała Kołodziejczaka od początku spoglądam z rezerwą, w tym miejscu postaram się przedstawić mocne przesłanki, które mogą świadczyć, że inicjatywa jest zaplanowana lub przynajmniej wspierana z ul. Nowogrodzkiej, co ma na celu utrzymanie władzy przez tracący popularność wśród swojego tradycyjnego elektoratu PiS.
To oczywiste, że Kaczyński, aby zachować władzę, dałby Kołodziejczakowi czego ten tylko zapragnie… tekę wicepremiera, ministerstwo rolnictwa, lasy państwowe, agencje rolne i możliwość wykoszenia PSL-u na wsi.
Przesuwając się na lewo, co właśnie obserwujemy Agrounia jednocześnie rozszerza elektorat, stanowiąc realne zagrożenie dla ludowców oraz być może lewicy, którym niewiele brakuje, by znaleźć się pod progiem wyborczym, co może być kluczowe dla podziału mandatów w przyszłym parlamencie.
Tymczasem lider AU od początku konsekwentnie twierdzi, że do polityki idzie po władzę, a kolejny rząd nie powstanie bez udziału jego ugrupowania. Samodzielne rządy nie wchodzą w grę, a więc koalicja.
Kolokwialnie rzecz ujmując, Kołodziejczak byłby frajerem, gdyby po ewentualnym przekroczeniu progu usytuował się po stronie opozycji, gdzie nie zabraknie osób, partii i frakcji do podziału stanowisk, w tym, przynajmniej teoretycznie, konkurencyjny PSL.
Tymczasem w zamian za skukizowanie lider Agrounii od PiSu dostałby wiele, wiele więcej.
Chłop, przedsiębiorca, krzykacz, zwłaszcza taki w Lexusie i z kilkumilionowym majątkiem kalkulować potrafi.
Wejście w koalicję z PiS elektoratowi sprawnie wytłumaczą reżimowe media, usłużni „lewicowi” dziennikarze pokroju Rafała Wosia oraz zbudowane niedawno, przez kontrowersyjnego milionera z branży futrzarskiej medialne zaplecze.
Mogłoby się więc wydawać, że nie jest niczym dziwnym, gdy związany z ojcem Rydzykiem futerkowiec dotuje media przychylne rolniczej Agrounii. Zwłaszcza, że Kołodziejczak stanął w obronie branży przed tzw. piątką dla zwierząt,
byłby więc cennym nabytkiem w sejmie, a jeszcze cenniejszym w rządzie.
Ciekawiej się robi, kiedy sprawie przyjrzymy się bliżej.
Wydawcą takich mediów jak miesięcznik Świat Rolnika, portal Świat Rolnika Info, telewizja Świat Rolnika TV, a wcześniej dodatkowo skrajnie prawicowy portal wSensie.pl jest Fundacja Wsparcia Rolnika Polska Ziemia, zaś jej prezesem wspomniany uprzednio przedsiębiorca z branży futrzarskiej Szczepan Wójcik.

Czytaj dalej „PrzePiS na przystawkę”

Sekretne życie ogrodu buddyjskiej świątyni


Jak co weekend, przy akompaniamencie ptaków, wyciszałem się w cieniu drzew cmentarnej części pagody.
Nad pełną ryb i kwiatów lotosu fosą, która okala ruiny shivaistycznej świątyni o stulecia starszej niż państwo polskie, ludzi spotykam nieczęsto.
Jeżeli już, to można tam napotkać wkuwających na pamięć sutry buddyjskich mnichów z tutejszego klasztoru, bądź też małolatów z pobliskiej wioski, urywających się z oczu rodziców, by z kumplami zapalić papierosa. W ich wieku robiliśmy dokładnie to samo.
Może więc dziwić, że w tak odludnym miejscu wala się sporo śladów ludzkiej cywilizacji, w postaci plastikowych kubeczków, butelek, woreczków, słomek i innych śmieci.
Wina za ich znoszenie najprawdopodobniej spoczywa na uczniach pobliskiej podstawówki, którzy w tygodniu kręcą się tu na przerwach.
Jakkolwiek ja przyjeżdżam w weekendy i od dawna nikogo nie spotkałem.
Tym razem, było inaczej. Po kilkudziesięciu minutach siedzenia nad wodą napatoczyła się ferajna pięciu łebków, których wiek oceniłbym na 8-12 lat.
Idąc w moim kierunku, z dumą zaciągali się tytoniowym dymem, który w ich przekonaniu dodaje +5 lat w skali powagi.
Widząc obcokrajowca (pewnie bogaty Amerykanin z filmów) od razu przeszli do sedna, grzecznie, jednak w sposób natrętny próbując wysępić ode mnie kasę.

 

Czytaj dalej „Sekretne życie ogrodu buddyjskiej świątyni”

Duchowość racjonalna


Jakieś powody sprawiają, że najpopularniejszym działem na moim blogu nie jest ten poświęcony tematycznie polityce, ani ten dedykowany podróżom, nie są to też filmy ani podcasty.

Największą oglądalnością wg. statystyk od samego początku cieszy się „Duchowość”.
To miłe, a zarazem zaskakujące, ponieważ poruszane tam tematy wydają mi się nieco abstrakcyjne, a przez to bardziej wymagające.
Zwłaszcza że zamiast jakiejkolwiek doktryny lub też religii za cel wziąłem sobie promowanie samodzielnych poszukiwań przez każdego człowieka – stawiania własnych pytań i poszukiwania na nie własnych odpowiedzi.
Wszelkie treści w tematach niemierzalnych metodą naukową, włącznie z księgami uznawanymi przez rozmaite religie za „święte” są subiektywnym punktem widzenia autora. Powinny prowokować do myślenia, zachęcać do poszukiwań, wyciągania osobistych wniosków oraz tworzenia własnych koncepcji.
Wiedzę czerpać warto ze wszystkich źródeł, słuchać rozmaitych opinii, czytać wszelkie księgi, lecz traktować je jako informacje, tematy do rozważań, zderzać z własnym doświadczeniem i światopoglądem. W żadnym wypadku usłyszanych lub wyczytanych słów nie powinno się uważać za „pismo święte”. Żadna doktryna religijna, ani filozoficzna nie jest czymkolwiek wartym zaniechania osobistych dociekań.
Aby poznać siebie, człowiek nie potrzebuje guru ani religii, tak samo jak nie potrzebuje on mistrza, który nauczy go oddychać bądź też zaspokajać potrzeby fizjologiczne.

Korzystając więc z okazji, dorzucam kolejną treść do wspomnianego działu w „Warsztacie Tholda”

Krótkie rozważanie na temat pecha, fartu i przypadku.

Czytaj dalej „Duchowość racjonalna”

„Warto być przyzwoitym”


Większość z uwięzionych na białoruskiej granicy 4000 osób stanowią Kurdowie z Iraku oraz Syrii.

Są to ci sami ludzie, których obrona przed represjami ze strony Saddama Hussein’a była pretekstem do interwencji wojskowej Amerykanów, kiedy to przy pomocy Polaków napadli na Irak, doprowadzając państwo i życie jego mieszkańców do chaosu oraz kompletnej ruiny.
Są to też ci sami ludzie, których nierównej walce przeciwko Państwu Islamskiemu, jeszcze kilka lat temu kibicowali Polacy, a polscy ochotnicy podobno zasilali ich szeregi, o czym z dumą informowały krajowe media.
Wielu z nich to jazydzi oraz chrześcijanie. Wszystkich łączy jedno: są uchodźcami, i co nie wzbudza żadnych wątpliwości, powinni zostać zarejestrowani oraz przyjęci w przygotowanych do tego ośrodkach.
Mówimy o skromnej liczbie 4000 osób, podczas gdy w ubogich (aby nie powiedzieć nędznych) latach dziewięćdziesiątych Polska przyjęła około 100 000 muzułmańskich uchodźców z Czeczenii.
Brak jakiejkolwiek polityki imigracyjnej rządu PiS, który chciał tych ludzi „wziąć głodem oraz chłodem” doprowadził do katastrofy humanitarnej, którą należy w cywilizowany sposób natychmiast rozwiązać.
Kurdowie często porównywani są do Polaków, którzy zdradzani przez świat wielkiej polityki, latami opierali się zaborcom, wielokrotnie przy tym korzystając jako uchodźcy, z gościny innych narodów.
Teraz przyszła kolej na każdego z nas – kolej, aby być człowiekiem – nasze postawy tworzą opinię publiczną, i jako takie mają kluczowe znaczenie.
Testament naszych przodków ma wydźwięk jednoznaczny: „Za wolność naszą i waszą”… na całym świecie i bez uprzedzeń, zawsze po stronie słabszych i uciśnionych.
Taki jest prawdziwy, historyczny duch tego, co zwykliśmy nazywać polskością.
Dyskusja o tym, kto i dlaczego wykorzystuje tragedię uchodźców dla własnych celów, w tym momencie jest bezprzedmiotowa, bo nie prowadzi do rozwiązania problemu.
Nic nie usprawiedliwia odmowy podania szklanki wody, kromki chleba oraz udzielenia niezbędnej pomocy medycznej człowiekowi w potrzebie.
Wypada dziś wspomnieć słowa profesora Władysława Bartoszewskiego: „Warto być przyzwoitym”.


(Trafia do kontenera Aktywizm niepoprawny)

Aktualizacja poprzez śmierć


Przyjęło się zakładać, że nasza świadomość jest przypisana do ciała fizycznego.

Na przestrzeni dziejów pogląd ten ewoluuje, zaś centrum świadomości, historycznie umiejscawiano w rozmaitych organach naszego ciała – z międzykulturowym naciskiem na serce.
Tego typu przekonania wielokrotnie konfrontowały się z rozwojem nowoczesnej medycyny, zwłaszcza transplantologii, za każdym razem wzbudzając dyskusje filozoficzne oraz dylematy moralne, a z czasem ustępując pola osiągnięciom nauki.
Badania przeprowadzone w sztokholmskim Karolinska Institute przez zespół profesora Jonas’a Frisén’a wykazały, że zdecydowana większość komórek organizmu ludzkiego umiera oraz odnawia się w powtarzalnych i mierzalnych metodą datowania izotopowego cyklach czasu.
Średni wiek komórek w ludzkim organizmie wynosi 7-10 lat, różniąc się zależnie od narządu. Dla przykładu, z badań zespołu prof. Frisén’a wynika, że krwinki czerwone krwi żyją 4 miesiące, a długość życia komórek w mięśniach żeber wynosi ok. 15 lat.
Zdarty paznokieć odrodzi się jako zupełnie nowy w przeciągu pół roku od urazu. Paznokieć ten będzie nowy, jednak odtworzony z sekwencji zapisanych za pomocą genów danych, nadal pozostanie osobistym paznokciem, zachowującym indywidualne cechy właściciela, w stopniu nie mniejszym niż paznokieć poprzedni. Stare komórki umierają, zastępują je nowe, natomiast świadomość trwa nadal, niezależnie, równolegle do zachodzących procesów biochemicznych i biofizycznych.

Czytaj dalej „Aktualizacja poprzez śmierć”

Nocna makabra i drobne marzenia

W życiu snów nie miewam, lub raczej ich nie pamiętam. Staram się też nie snuć zbędnych marzeń i nie bujać w obłokach niczego przesadnie nie pragnąć, a już na pewno nie przyjmować we własną orbitę zbędnych lęków.
Jakkolwiek niedawno temu do własnego jadłospisu dodałem mięso szczura oraz postanowiłem zostawiać na noc otwarte drzwi do pokoju. Uprzednio je zamykałem właśnie dlatego, aby nie budzić się z przywleczonymi przez kotkę z nocnych łowów zwłokami gryzoni na podłodze. Od dzieciństwa mam ratofobię i bardzo mnie to obrzydza.

Czytaj dalej „Nocna makabra i drobne marzenia”