Sekretne życie ogrodu buddyjskiej świątyni


Jak co weekend, przy akompaniamencie ptaków, wyciszałem się w cieniu drzew cmentarnej części pagody.
Nad pełną ryb i kwiatów lotosu fosą, która okala ruiny shivaistycznej świątyni o stulecia starszej niż państwo polskie, ludzi spotykam nieczęsto.
Jeżeli już, to można tam napotkać wkuwających na pamięć sutry buddyjskich mnichów z tutejszego klasztoru, bądź też małolatów z pobliskiej wioski, urywających się z oczu rodziców, by z kumplami zapalić papierosa. W ich wieku robiliśmy dokładnie to samo.
Może więc dziwić, że w tak odludnym miejscu wala się sporo śladów ludzkiej cywilizacji, w postaci plastikowych kubeczków, butelek, woreczków, słomek i innych śmieci.
Wina za ich znoszenie najprawdopodobniej spoczywa na uczniach pobliskiej podstawówki, którzy w tygodniu kręcą się tu na przerwach.
Jakkolwiek ja przyjeżdżam w weekendy i od dawna nikogo nie spotkałem.
Tym razem, było inaczej. Po kilkudziesięciu minutach siedzenia nad wodą napatoczyła się ferajna pięciu łebków, których wiek oceniłbym na 8-12 lat.
Idąc w moim kierunku, z dumą zaciągali się tytoniowym dymem, który w ich przekonaniu dodaje +5 lat w skali powagi.
Widząc obcokrajowca (pewnie bogaty Amerykanin z filmów) od razu przeszli do sedna, grzecznie, jednak w sposób natrętny próbując wysępić ode mnie kasę.

 

Czytaj dalej „Sekretne życie ogrodu buddyjskiej świątyni”

W krainie Sikhów.

W ostatnim czasie nie wrzucałem materiałów na Warsztat Tholda. A to dlatego, że opracowywałem serię tekstów do nowego działu Świątynie Świata. W założeniu ma być to seria krótkich, ilustrowanych zdjęciami notatek z ciekawych świątyń rozmaitych wyznań, z różnych krajów świata.

Zaczynijmy więc od Sikhów.

Sikhizm to jedna z najciekawszych religii współczesnego świata, którą wyznaje łącznie 27 mln ludzi – w większości zamieszkujących indyjską prowincję Pendżab. Założycielem sikhizmu był żyjący na przełomie XV i XVI wieku Guru Nanak, który podczas medytacji zrozumiał, że Bóg nie odpowiada ani koncepcji hinduskiej, ani też muzułmańskiej (Nanak był nawróconym na islam Hindusem).
Sikhowie, choć noszą ozdobne miecze, użyć ich mogą jedynie, kiedy słabszym dzieje się krzywda. Jako pierwsi masowo odrzucili podział kastowy, zmieniając nazwiska – łatwo więc jest ich rozpoznać, nie tylko po turbanach, ale też po tym, że tradycyjnie mężczyzna nosi nazwisko Singh (lew) a kobieta Kaur (księżniczka).
Sikhizm nie posiada ścisłej liturgii, a aktywność religijna wyznawców koncentruje się na czytaniu świętej księgi zwanej Sri Guru Granth Sahib (jej oryginał znajduje się w Złotej Świątyni w Amritsarze). Zakazane jest też istnienie etatowego kleru.
Z założenia sikhizm ma na celu łączenie nie zaś podział ludzi, tak więc boga można nazywać dowolnie – Wisznu, Allah, Jahwe – jakkolwiek.

Czytaj dalej „W krainie Sikhów.”

Dobry Jezus

Nauka w katolickiej szkółce wypełnia radością serca uczęszczających do niej dzieci. Wszyscy się tutaj znają i otaczają serdeczną pomocą. Na odrapanej ścianie wiszą kolorowe karteczki. Jedne z nich informują o aktualnych czytaniach z Pisma Świętego, inne mówią, kto w danym miesiącu obchodzi urodziny.

– Kim jest ta pani na obrazku? – zapytałem uśmiechniętych dziewczynek. – To Maryja – usłyszałem w odpowiedzi. – A ten pan? – To Jezus. Jest dobry.
Dobry Jezus sprawia, że dzieci nauczą się pisać, a jego pomocnice, miejscowe siostry zakonne przygotują im obiad. Siostry uczą jak należy dziękować Panu za jego dary. Szkółka jest biedna, tak jak jej uczniowie, personel i tak jak biedny był Zbawiciel. Biedny Jezus, w biednym kraju mieszka w biednym kościółku. Ubóstwo stanowi tutaj cnotę. Zresztą nie może być inaczej gdyż pojmowane w ten właśnie sposób pozwala ubogim zachować radość życia i nadzieję zbawienia.
Kilka tysięcy kroków dalej pośród zielonych pagórków wyrasta dwudziestowieczna rezydencja. Po trzydziestu latach od wkopania kamienia węgielnego wzniesiony przez brytyjskiego arystokratę budynek przeszedł na służbę Jezusa. Aby zobaczyć obydwa udostępnione dla pospólstwa luksusowe pokoje należy wnieść w kasie odpowiednią opłatę. Wielebni ojcowie, pokorni słudzy Kościoła mają też do zaoferowania wygodne noclegi w zachodnioeuropejskich cenach, przyklasztorny sklepik i małą restauracyjkę.

– Kaplica jest zamknięta dla odwiedzających usłyszałem od zirytowanego moją obecnością w wypielęgnowanym ogrodzie kleryka. – Ale to jest klasztor – odparłem. – To jest teren prywatny.

Zamilkłem. Elegancko przystrzyżona trawka, dwóch młodych, zadbanych kleryków, japoński motocykl i zapewniająca komfort modlitwy klimatyzacja. Jezus jest Królem, musi mieć zatem godne przedstawicielstwo na Ziemi. Tutejsza administracja kieruje się mottem świętego Benedykta – „ora et labora”. By jedni mogli się modlić, pozostali muszą pracować.

(Trafia do kontenera Ludzie zwyczajni)