Wojna zewsząd przegrana

Na naszych oczach do historii odeszło mityczne braterstwo Polaków z Węgrami.
Gdy na szali stanęły emocje oraz ceny paliw, Madziarzy postawili na materialny interes własnego społeczeństwa.
Chłodna kalkulacja, która co kilka dziesięcioleci szokuje porywczych Słowian, sprawia, że czują się oszukani, w rzeczywistości stanowi normę geopolitycznych relacji.
Niezależnie od ostatecznego wyniku wojskowej batalii, wojnę pomiędzy Ukrainą a Rosją przegrały już obie strony konfliktu.
Nawet jeśli Rosjanom uda się zdobyć Kijów i osiągnąć wszystkie cele militarne, to na Ukrainie, na zawsze stracili „rząd dusz”, jak nigdy dotąd umacniając poczucie więzi oraz ukraińskiej tożsamości narodowej.
Obłożona sankcjami i potępiana ze wszystkich stron Federacja Rosyjska nie będzie w stanie okupować Ukrainy, zajęta działaniami w Europie utraci też wpływy na Bliskim Wschodzie, a w perspektywie kilku dziesięcioleci również w Azji Centralnej, gdzie po cichu umacniają się, urastające do roli międzynarodowego rozjemcy Chiny.
Kosztem Rosji swoją, osłabioną prezydenturą Trumpa, pozycję odbudowują także Stany Zjednoczone, postrzegane z Kremla jako główny antagonista.
Wojnę przegrała i Ukraina. Z dużą dozą prawdopodobieństwa, prędzej czy później, w wyniku rozmów pokojowych będzie zmuszona, by pójść na ustępstwa, które jeszcze kilka miesięcy temu mogły powstrzymać wybuch krwawego konfliktu.
Nawet jeżeli udałoby się Ukraińcom odeprzeć wojska większego sąsiada, to odbudowa zrujnowanego kraju zajmie dziesięciolecia, zaś odbudowa tkanki demograficznej stanie się niemożliwa. Nie tak kończy się wygrana wojna.
O wiele krótsze niż podnoszenie się z gruzów byłoby przeczekanie ery Putina. Dziesięć czy piętnaście lat jest żadnym okresem w dziejach trwania narodu, dla 70-letniego prezydenta stanowi jednak całą epokę.
Wraz z Rosjanami i Ukraińcami, wojnę przegrywają także ich regionalni sojusznicy, których waluty notują wartości zbliżone do ceny worka na śmieci.


Jednocześnie do wydarzeń na froncie, wszystkie strony konfliktu uruchomiły machiny propagandowe, których głównym celem jest sianie korzystnej dla siebie dezinformacji, zagrzewanie do walki i zachęcanie do wyrzeczeń własnych obywateli.
Na froncie wojennej propagandy od wieków najlepiej sprawdza się religia.
Patriarcha moskiewski i całej Rusi Cyryl poparł rosyjską bratobójczą interwencję na Ukrainie. „Rozpoczęliśmy walkę, która ma znaczenie nie fizyczne, ale metafizyczne” – mówił.
O metafizyczności wysyłania młodych chłopców na śmierć zdaniem hierarchy ma świadczyć, to, że swoim życiem bronią oni dusz Ukraińców przed „paradami gejów” (sic! on naprawdę to powiedział).
Tego typu współpraca tronu z ołtarzem, nie jest niczym nowym i wpisuje się w kulturę polityczną carskiej Rosji.
Przywódcy religijni niejednokrotnie wysyłali na śmierć „niewinnych”, również i w innych miejscach świata.
Ze zdaniem Cyryla nie zgadza się kler ukraiński, według nich Bóg jest po innej stronie… tam, gdzie swoje życie oddają inni „niewinni”, młodzi chłopcy w obronie „europejskiej”, pomajdanowej Ukrainy.
I choć Bóg teoretycznie wybacza wszystko i wszystkim, to według prezydenta Zełenskiego Rosjanom napaści nie wybaczy. Co gorsza, jak twierdzi, nie wybaczą też Ukraińcy. Dla przywódców politycznych armia to zbiór cyfr, a nie indywidualne życiorysy.
„Przebaczamy i prosimy o przebaczenie” – dwie dekady po trwającej 5 lat II Wojnie Światowej do niemieckich biskupów pisali biskupi polscy. Ich słowa wielu wówczas szokowały, lecz były one historyczną koniecznością.
Im krócej będzie trwać wojna, im szybciej zamilkną działa, przestanie lać się krew i zostanie podpisane porozumienie pokojowe, tym łatwiej i szybciej nastąpi nieuchronne pojednanie.
Aby wybuchła wojna wystarczy, by dwie grupy ludzi uwierzyły w dwie odmienne propagandy. W każdej wojnie rację mają tylko ofiary, a one są po obu stronach konfliktu.

(Trafia do kontenera: Aktywizm niepoprawny)

Jedna odpowiedź do “Wojna zewsząd przegrana”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

4 + 6 =