„Duchowość” poukładana

Religia nie jest wiarą. Religia jest punktem widzenia na wiarę. Religia występuje w postaci materialnej, podczas gdy wiara jest niematerialna. To, co nazywamy wiarą, stanowi osobisty sposób pojmowania rzeczywistości, nadania prawdopodobieństwa temu, co wykracza poza materialne zrozumienie.
Religia jest czymś zgoła odwrotnym. Na poziomie materialnym wpaja jednostce zbiorowy punkt widzenia, ingerując w osobiste życie duchowe człowieka, niejednokrotnie je zastępuje.

Po trzech latach, mniej lub bardziej haotycznego wrzucania treści, starannie poukładałem najbardziej odjechany dział na stronie – znaczy się “Duchowość”. Ojjjj rozmaitości tam czekają… na największych śmiałków oczywiście 😉 Miłej lektury życzę.

Niedotykalni ze slumsów Mumbaju

Funkcjonujący od tysiącleci w Indiach podział społeczeństwa na kasty sprawia, że jeżeli urodziłeś się biedny, to najprawdopodobniej biedny umrzesz. Sufit do przebicia masz twardy, bo przynależność do kasty jest wpisana w brzmienie twojego nazwiska, natomiast segregacja następuje już w okresie dzieciństwa.
I choć ci lepiej urodzeni najczęściej bagatelizują znaczenie, czy wręcz istnienie podziału kastowego to biedniejsi Hindusi mają na ten temat odmienne zdanie.
Wszystko, co mierzalne ma swą przyczynę i wywołuje jakiś skutek. Karma, czyli ciąg przyczynowo skutkowy, wychodzi poza granice życia i śmierci. Warunkuje też miejsce, w którym się rodzimy.
Moi, zwykle bagatelizujący podział kastowy koledzy są otwarci na świat, komunikatywni, używają mediów społecznościowych. W gronie „lajkujących” ich posty i zostawiających komentarze znajomych mają innych fajnych i otwartych ludzi. Najczęściej, mimowolnie jednak wywodzących się z tej samej lub równoległej im kasty. Niełatwo jest zatrzeć liczące tysiące lat podziały.
Finansowe centrum Indii oraz stolica miejscowej kinematografii – Bollywood, kontrastują z zalewającymi Bombaj slumsami, w których żyje łącznie 5,2 mln ludzi. I tu i tam, w dwóch równoległych światach, dwóch równoległych wymiarach jednocześnie toczy się życie.

Czytaj dalej „Niedotykalni ze slumsów Mumbaju”

GÓRNICY — po prawej czy po lewej stronie?

Samobójczy czyn podejmują górnicze związki zawodowe, które zamiast poszukiwania wspólnego języka z lewicą i ekologami, idą w objęcia prawicowych populistów. Broniący miejsc pracy górnicy znakomicie wpisują się w negującą ocieplenie klimatu retorykę wielkich koncernów oraz polityków prawicy.
W rzeczywistości wydobycie węgla stanowi dla państwa dojną krowę. Krowę, która w postaci podatków od spółek górniczych rok rocznie daje ponad 5 miliardów złotych do budżetu.
Kwota podwaja się, jeżeli do najwyższej, 23% sztywnej stawki VAT, którą obłożony jest węgiel, akcyzy, podatku dochodowego od osób prawnych, oraz opłat i kar związanych z ekologią, dodamy jeszcze opłaty na rzecz samorządów lokalnych oraz “ZUSy” i płacony przez kopalnie podatek dochodowy od osób fizycznych.
Warto pamiętać, że surowce naturalne należą do całego społeczeństwa, więc to państwo, samorządy i wspólnoty lokalne, nie zaś międzynarodowe korporacje mają czerpać profity z ich wydobycia. Zasada wysokiego opodatkowania kopalń nie powinna zatem dziwić.
Dziwi raczej miłość, jaką reprezentujące pracowników związki zapałały do swych pracodawców i podatkobiorców zarazem.

Czytaj dalej „GÓRNICY — po prawej czy po lewej stronie?”

Chile: Kościół i rewolucja

Wkrótce po tym, jak Ferdynand Magellan “odkrył” nazwaną później jego imieniem Cieśninę Wszystkich Świętych, nowa hiszpańska kolonia, Kapitania Generalna Chile, uchodziła za miejsce mroczne, biedne i niebezpieczne. Splądrowaną przez konkwistadorów krainę tzw. Araukanów zamieszkiwała teraz mikstura etniczna złożona z kasty bogatych białych (tzw. “Półwyspiarzy”), Kreoli, Metysów, Indian oraz sprowadzonych w roli niewolników Czarnoskórych. Stuletni okres przeplatanych z powstaniami brutalnych hiszpańskich najazdów na tereny Indian z plemienia Mapuche rozpoczął erę wstydliwego poddaństwa. Lud, który onegdy stawiał czoła Imperium Inków, mimo wszystko przetrwał, po dziś dzień zachowując swoje wierzenia oraz kulturę. Jakkolwiek “Ludzie Ziemi”, co oznacza tłumaczenie nazwy “Mapuche” zostali jej pozbawieni i zamknięci w rezerwatach, w których na tę chwilę mieszka ich około 1.3 mln.
W związku z dewastacją tradycyjnych struktur społeczno-gospodarczych oraz zaprowadzeniem nowego, kolonialnego ładu, Chile dosyć szybko uzależniło się od gospodarki i zaopatrzenia z Europy.
Jak wspomina David Hojman, ekspert d.s. Ameryki Łacińskiej z Uniwersytetu w Liverpoolu, w połowie XVI wieku w efekcie notorycznych braków dostaw z Europy mieszkańcy Santiago odziewali się w skóry, m.in. z psów i kotów.

Czytaj dalej „Chile: Kościół i rewolucja”

Symulowana rzeczywistość

Która z nowych doktryn stanie się na tyle zrozumiała i akceptowalna dla ludzi nadchodzącej epoki, aby zająć miejsce nie tylko chrześcijaństwa, ale i niewiele młodszego islamu?

Dwa tysiące lat temu, gdy młode chrześcijaństwo zdobywało popularność, było zrozumiałe i odpowiadało nowoczesnym wyobrażeniom ówczesnego społeczeństwa.
Stanowiło wyobrażalną alternatywę dla ludzi, którzy utracili wiarę w licznych bogów starożytności, w tym jedno z najważniejszych bóstw – cesarza, władcę.
System rozpadł się zarówno pod względem politycznym, jak i filozoficznym. Doszło do wyczerpania myśli przewodniej cywilizacji.
Na naszych oczach kończy się kolejna już epoka i od trawiącego zachodnią kulturę kryzysu nie ma ucieczki. Monoteistyczny Zachód przeszedł przez wszystkie cykle swojego istnienia, więc ustąpi miejsca nowej cywilizacji.
Zaczynamy “tradycyjnie”, od nowego średniowiecza – w swojej wczesnej formie przeplatającego się z odchodzącą epoką.
Witajcie w erze religijnych fanatyzmów, nacjonalizmów, które stanowią ostatni podryg umierającego organizmu. W czasach budowy murów, wymiany populacji, konfliktów klasowych, etnicznych, nietolerancji, nadmiernej fiskalizacji, lenistwa obywateli, kryzysów, upadku autorytetów i starych struktur społecznych.
Osiągnięcie wyższego poziomu świadomości, a co za tym idzie, rozwoju cywilizacyjnego wymaga doświadczeń, które zdobywamy, często tak bolesnych, aby były dobrze zapamiętane.
Nasze czasy charakteryzują się tym, że do władzy zamiast oświeconych humanistów dochodzą ponurzy brunatni populiści. Ich rolą, jest podpalić ten świat – podobnie jak Neron podpalający Rzym, są w swym szaleństwie przekonani, że postępują w interesie państwa.
Nowe wartości, które pojawiły się u schyłku starej cywilizacji: wolność, równość, braterstwo, oświecenie, dziś w kontrrewolucyjnym odwrocie – w przyszłości ewoluują do kolejnych form, które wyznaczą ramy postteistycznej cywilizacji. Wartości starego ładu odejdą wraz z ostatnimi obrońcami, którzy nadal wierzą w bogów starej epoki.

Czytaj dalej „Symulowana rzeczywistość”

Religia sukcesu

„Nie urodziłem się jako hinduista, buddysta czy chrześcijanin, lecz jako grzesznik” – 7 lat temu stojąc przed rodziną, oznajmił 35-letni dzisiaj Rupesh. Po tej deklaracji nie czekał zbyt długo, lecz na drugi dzień spakował swoje rzeczy, opuścił dom rodziców i wyprowadził się do pokoju przy kościele. Zmienił też nazwisko.

Nazwisko w Indiach określa, z jakiej kasty wywodzi się twoja rodzina. Może być ono zarówno przepustką do kariery, jak i kulą u nogi, która na całe życie przywiązuje do niskiego miejsca na drabinie społecznej. Wraz z chrztem przybrał też nowe imię.
Odkąd chłopak z usytuowanego na granicy z Bhutanem miasta Jaigaon przystąpił do protestanckiej wspólnoty Mamre, wszyscy zwracają się do niego per Christopher. Tutaj poznał też swoje nowe środowisko, przyjaciół oraz żonę.
Biblii uczył się szybko, został więc jednym z niosących “słowo Pańskie” starszych. Zaczął nauczać.
W międzyczasie wyprowadził się z kościoła, zwalniając pokój dla innych nawróconych.
“Małżeństw zawarto u nas już kilkanaście” – opowiadał mi Christopher .
“Wszyscy utrzymujemy kontakty towarzyskie, spotykamy się, pomagamy sobie. W Jaigaon mieszka wielu chrześcijan.”
Członkowie wspólnoty nie spożywają alkoholu ani nie palą haszyszu, wesel więc nie ma. Zaślubiny w kościele, życzenia i do domu – pomnażać liczbę wyznawców.

Czytaj dalej „Religia sukcesu”

Ziemia, ta nieludzka

17 września każdego roku jest jedynym świętem państwowym, które wywołuje moje emocje i które, traktuję jako najistotniejsze.
Światowy Dzień Sybiraka, rocznica napaści ZSRR na Polskę to znakomita okazja, aby przypomnieć, co oznacza wojna dla zwykłych obywateli, wypędzonych, uchodźców, prawdziwych ofiar konfliktu.
Po raz kolejny nie mogę uczestniczyć w obchodach pod pomnikiem Sybiraków, które wielokrotnie miałem zaszczyt prowadzić.
Z racji na odległość, i tym razem nie siądę do babcinego ciasta w zacnym gronie członków Związku Sybiraków. Większość członków dzisiaj stanowią kobiety, bo mężczyźni umierają szybciej.
17 września jest dniem refleksji, który zwłaszcza nam, Dolnoślązakom powinien przypominać gdzie i jakie są nasze korzenie.
Poniżej dzielę się spisanymi za życia, krótkimi wspomnieniami mojego, ś.p. dziadka Ryszarda Hendlera. Wspomnieniami z nieludzkiej ziemi. Nie powiem, że miłej, ale na pewno wartościowej lektury Wam życzę.

Czytaj dalej „Ziemia, ta nieludzka”

Czy można zabić pijawkę w świątyni?

Niewielu zagranicznych turystów decyduje się na wizytę w himalajskim stanie Sikkim o tej porze roku. Mówiąc dokładniej: nie spotkałem nikogo. Ludzie boją się deszczu, chmur, powodzi, osunięć terenu itd. itp. Pogoda co prawda bywa różna – z naciskiem na „różna”, a osunięcia terenu są na porządku dziennym. Po drodze byłem świadkiem akcji poszukiwawczej zwłok pasażerów samochodu, który wraz z jednym z takich osuwisk, wpadł do rwącej, górskiej rzeki. Ratownicy, pontony, wojsko i jak to zwykle bywa spora liczba gapiów.
Pelling gdzie się zakwaterowałem to mieścina maleńka, aczkolwiek popularna i w lipcu pusta zarazem.
Położone na wysokości 2150 m. n.p.m. miasteczko jest jedną z najczęściej odwiedzanych, turystycznych destynacji w leżącym u stóp Kanczendzongi, dawnym, górskim królestwie, niezależnym państewku, włączonym jako stan do Indii na drodze referendum w 1975 roku. Wtedy to, dzięki poparciu 97% Sikkimczyków, licząca sobie 8586 m n.p.m. uważana przez miejscową ludność za bóstwo Kanczendzonga stała się najwyższym szczytem drugiego najludniejszego kraju świata.
Gdy zaczyna się sezon, liczne lokalne restauracyjki oraz górskie hotele wypełniają się ludźmi.
Jedną z najpopularniejszych atrakcji Pelling jest aktualnie, otwarta w 2018 roku u stóp 42-metrowej statuy patrzącego w dół, ze współczuciem na świat , bodhisattwy Awalokiteśwary, szklana kładka. Rozpościera się z niej genialny widok na Himalaje, a napisy informują, że należy ograniczać jednorazową liczbę odwiedzających do 50 osób, z czego wnioskuję, że w sezonie bywa tłoczno.
Wszystko więc wskazuje, że tutejszy, najstarszy w Sikkim, założony w 1642 roku buddyjski klasztor Sanga Choeling Monastery, także odwiedzają liczni turyści.
Niezależnie od wysokosezonowej popularności Pelling, w lipcu, kosztem widoków, które mi umknęły oraz pocztówkowych zdjęć, stanęła przede mną możliwość poznania prawdziwego, wolnego od turystycznego zgiełku życia himalajskiej prowincji.
Pierwszy raz do klasztoru, najstarszej tybetańskiej tradycji Ningma, trafiłem idąc we mgle, która zazdrośnie skrywała piękno Himalajów. Zwisające ze stromych wzgórz paprocie, świeże, górskie powietrze, odgłosy lasu oraz pustka, przywracały klasztorowi mistykę, z jakiej nawet najświętsze miejsca obdziera wysoki sezon turystyczny. Pokonując stromą, siedmiokilometrową trasę, odnosiłem wrażenie, że przeniosłem się do jakiegoś innego świata, świata czarów, z którego nie chcę wracać do rzeczywistości.

Czytaj dalej „Czy można zabić pijawkę w świątyni?”

Varanasi. Miasto napędzane przez Śiwę.

Podczas gdy większość systemów religijnych oferuje swoim wiernym całe zestawy gotowych odpowiedzi, hinduizm jest inny, zachęca ich do stawiania pytań. Kim jestem? Dlaczego jestem, kim jestem? Dlaczego moje ciało wygląda, jak wygląda? Z czego się składa? Dlaczego jest ciałem? Na te i wiele, wiele innych pytań latami siedząc na prowadzących do Gangesu schodach, odpowiedzi szukają sadhu, dążący do wyzwolenia “święci mężowie”, babowie, bramini i rozmaici przebierańcy. Broda, splecione włosy, wymalowane twarze, strój, najczęściej pomarańczowy. Nie ma jednego kanonu wyglądu “świętego męża”, tak jak nie ma jednego boga w hinduizmie. Dlaczego? To byłoby sprzeczne z naturą. Teoretycznie każdy człowiek, koncentrując swoją energię, zwracając się w jej kierunku (de facto do siebie samego), jest władny wykreować osobistego boga. Własnego, lokalnego, boga może więc posiadać każda społeczność. Stąd też wzięła się imponująca liczba 33 milionów czczonych bóstw, jak i ich rozmaite wyobrażenia oraz funkcje. Nie ma jednego kanonu wiary, tak jak nie ma jednego języka, grupy etnicznej, mody, ubioru, ani sposobu myślenia. Indie są wielkim zlepkiem różnorakich, drobnych elementów, a stosunek do wiary wyrazem tej różnorodności. Być może takie, a nie inne filozoficzne podejście ma wpływ na panujący w kraju charakterystyczny, wszechobecny nieład. Baba oznacza mędrca. Teoretycznie powinien być to ktoś, kto przez lata medytacji odnalazł odpowiedzi na istotne pytania. Mądrość baby może stanowić pomoc w drodze przez życie. Życie sadhu upływa w ascezie, okupione jest brakiem możliwości wykonywania pracy zawodowej, innej niż medytacja i poszukiwanie ścieżki wyzwolenia.
W tradycyjnie kastowych Indiach, gdzie nie było zwyczaju pomocy bliźniemu, wyjątek stanowi wspieranie mędrców. Sadhu nie potrzebuje wiele. Mieszka gdzieś w świątyni, odżywia się skromnie, jest skoncentrowany na kwestiach zupełnie niematerialnych. Idealny sadhu powinien pędzić wędrowny tryb życia. Przenosić się z miejsca na miejsce, zgodnie z archetypem spędzając swój czas częściowo na medytacji w górach, a częściowo nauczając nad Gangą.

Aby spotkać prawdziwego babę, udałem się do Varanasi. Miasta założonego przez samego Shivę, według naukowców liczącego sobie ponad 3000 lat, najważniejszego miejsca hinduizmu. Każdego roku poszukując odpowiedzi na stawiane sobie pytania, przyjeżdża tutaj około 2,5 miliona pielgrzymów oraz liczni turyści z całego świata.

Czytaj dalej „Varanasi. Miasto napędzane przez Śiwę.”

KUMARI – żyjąca bogini

Panujący w XVII wieku Król Dźajaprakaś, ostatni z rządzącej Nepalem dynastii Malla dokonał gwałtu na dziewczynce, która z tego powodu zmarła. Od tej pory w nocnych koszmarach nękała go opiekunka królewskiego rodu, bogini Taledźu, dając do zrozumienia, że musi odszukać małą dziewczynkę, która będzie reinkarnacją bogini. Ma ją czcić oraz co roku prosić o błogosławieństwo.
Kumari, w języku nepali znaczy dziewica. Kult dziewic w Nepalu jest znacznie starszy niż rządy dynastii Malla, liczy sobie kilka tysięcy lat.
Od czasu zbrodni, którą popełnił monarcha, Taledźu nie opuszcza Nepalu, zawsze pozostając młodą, mądrą, dostojną, urodziwą, odważną, grzeczną i nieskazitelną. Zgodnie ze starą tradycją, co roku udzielając błogosławieństwa głowie państwa. Aby w małej dziewczynce rozpoznać Kumari, żyjącą boginię, od stuleci zbiera się rada najwyższych kapłanów i astrologów. Kumari czczona jest zarówno przez hinduistów, jak i niektórych buddystów.
Kandydatka musi pochodzić z ludu Newarów i „spełnić surowe wymagania: nie może mieć żadnych skaz ani defektów, musi być urodziwa i zdrowa, dobrze wychowana, a także odważna. Do cech fizycznych, którymi musi cechować się Kumari, należą odpowiedni kształt paznokci, długie palce, płaskie stopy, pierś „podobna do lwiej”, szyja „jak muszla morska”, mały język, czysty i poważny głos, długie rzęsy, połyskująca skóra, sztywne włosy kierujące się na prawo, karnacja przypominająca miąższ figowca bengalskiego i 22 innych cech doskonałości.

Czytaj dalej „KUMARI – żyjąca bogini”