Niedotykalni ze slumsów Mumbaju

Funkcjonujący od tysiącleci w Indiach podział społeczeństwa na kasty sprawia, że jeżeli urodziłeś się biedny, to najprawdopodobniej biedny umrzesz. Sufit do przebicia masz twardy, bo przynależność do kasty jest wpisana w brzmienie twojego nazwiska, natomiast segregacja następuje już w okresie dzieciństwa.
I choć ci lepiej urodzeni najczęściej bagatelizują znaczenie, czy wręcz istnienie podziału kastowego to biedniejsi Hindusi mają na ten temat odmienne zdanie.
Wszystko, co mierzalne ma swą przyczynę i wywołuje jakiś skutek. Karma, czyli ciąg przyczynowo skutkowy, wychodzi poza granice życia i śmierci. Warunkuje też miejsce, w którym się rodzimy.
Moi, zwykle bagatelizujący podział kastowy koledzy są otwarci na świat, komunikatywni, używają mediów społecznościowych. W gronie „lajkujących” ich posty i zostawiających komentarze znajomych mają innych fajnych i otwartych ludzi. Najczęściej, mimowolnie jednak wywodzących się z tej samej lub równoległej im kasty. Niełatwo jest zatrzeć liczące tysiące lat podziały.
Finansowe centrum Indii oraz stolica miejscowej kinematografii – Bollywood, kontrastują z zalewającymi Bombaj slumsami, w których żyje łącznie 5,2 mln ludzi. I tu i tam, w dwóch równoległych światach, dwóch równoległych wymiarach jednocześnie toczy się życie.

Chodząc ulicami naszpikowanego startupami, prestiżowego Powai czułem się biedny, spocony, że brzydko pachnę. Czysto, jak na Indie, można by powiedzieć, że sterylnie. Z trawników straszą znaki zachęcające do zachowania postawy obywatelskiej „zielony Mumbaj, czysty Mumbaj”, coś o parkowaniu, a nawet nakaz sprzątania po zwierzętach. Nieprawdopodobne.
Inaczej kwestię brudu, zapachu i bogactwa odczułem, poszukując „kartonowych” świątyń różnych wyznań w zmontowanym z cerat oraz plandek slumsie w Versovej. Jakże inni ludzie tam żyją.
Mieszkańcy bogatszych dzielnic nie dostrzegają ubogich rodaków zza muru. „Od Dalitów (kast biedoty) lepiej trzymać się na dystans”.
Przejście między światami nie zawsze może być też bezpieczne. Kierowca tuk tuka, któremu chciałem dopłacić za wejście ze mną w charakterze tłumacza, odmówił. Ledwie dał się przekonać, by wyłączyć silnik i podejść ze mną do bramy w celu przetłumaczenia komukolwiek, czego konkretnie szukam. Miał rację. Po 40-stu sekundach za kierownicą jego pojazdu już siedział jakiś małolat, kombinując jak się przejechać.
O pokazanie miejsc, w których się modlą hinduiści, buddyści, oraz muzułmanie poprosiłem chłopaczka, który w otaczającej mnie grupce gapiów wyglądał na największego łobuza.
Oczywiście pomógł, pokazując, nie tylko gdzie warto iść, lecz przede wszystkim gdzie nie warto. W slumsach niebezpieczne są psy, nie zaś ludzie.
Z bogatego hinduskiego pałacu swoich rodziców, pomiędzy biedny lud wyszedł kiedyś Siddhartha Gautama. Jego zetknięcie z biedą, chorobami i starością zaowocowało oświeceniem oraz narodzeniem się buddyzmu.
Rolę buddyjskiej świątyni w slumsie w Versovej stanowi dziś namiot sklecony z folii, kawałków blachy i patyków. Obok niewielkiego posążka Buddy stoi wycięta z kartonu postać odzianego w garnitur prawnika dra Bhimrao Ramji Ambedkar’a.
Ten mąż stanu i współtwórca konstytucji Indii pochodził z najniższych warstw społecznych, tzw. niedotykalnych, stając się pierwszym pariasem, który uzyskał wyższe wykształcenie.
Niedotykalnych we współczesnych Indiach jest ponad 200 milionów, co stanowi 16% całej populacji.
Mieszkańcy slumsów od pokoleń stanowią najtańszą siłę roboczą, przedmiot handlu żywym towarem oraz czyszczą miasto z odpadków, stanowiących podstawę diety wielu rodzin.
Zbierany na ulicach oraz odławiany z brudnych kanałów Mumbaju plastik stanowi dla nich źródło pozyskiwania gotówki. Za kilogram plastikowych butelek miejscowy zbieracz dostaje 10 rupii (14 centów), przy czym kurczak kosztuje 200 rupii. Czy wiecie, ile pracy wymaga zebranie i posortowanie 20 kg plastiku?
Odpadki są domeną biednych – domeną bogatych jest produkcja śmieci i skup posegregowanych surowców. Rynkowa cena przetworzonego polipropylenu w Indiach to nie dziesięć, a ponad osiemdziesiąt rupii za kilogram.
Podział kastowy nie jest tym samym czym klasowy. W obrębie klas zawsze istnieje (przynajmniej teoretyczna) możliwość awansu społecznego. Tego luksusu pozbawieni są członkowie kast hinduskich. Przynajmniej do czasu zmiany religii.
Jak tłumaczył mi kolega (z wyższej kasty), w roku 1950 konstytucja oficjalnie zniosła przywileje kastowe, dzisiaj wielu pariasów znalazłoby w Indiach lepiej płatną pracę, mogłoby odmienić swój los, jednak nie są świadomi takiej możliwości. Nie wyobrażają sobie życia poza nazwiskiem, z którym przyszli na świat.
Problem ten rozumiał uwieczniony w świątynnym namiocie dr Bhimrao Ramji Ambedkar.
Zachęcał on polityków do wyrównywania szans obywateli, ubogich zaś do przechodzenia na buddyzm co pozwala na zerwanie z niesprawiedliwym podziałem.
14-stego października 1956 wraz z półmilionową rzeszą zwolenników, podczas publicznej ceremonii w Nagpurze, dr Ambedkar przeszedł na buddyzm.
Zanim do tego doszło, rozważał jeszcze przejście na sikhizm, który zachęca do sprzeciwu wobec ucisku, jednak po spotkaniu z przywódcami Sikhów zdał sobie sprawę, że nawet w ich gronie „wyzwoleni pariasi” mogą co najwyżej uzyskać status… Sikhów „drugiej kategorii”.

( Trafia do kontenera: Podróże małe i duże )

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

− 1 = 2