Cieszmy się z kompromitacji polskich piłkarzy

Cieszcie się z każdej kompromitacji piłkarskiej reprezentacji Polski i życzcie jej wielu wspaniałych porażek. Ja tak robię. Partactwu biało-czerwonych skórokopów, w sporej mierze zawdzięczam umiejętność samodzielnego myślenia.
Był to rok 1997, Polska w żenującym (jak zwykle) stylu nie zakwalifikowała się do Mistrzostw Świata we Francji (’98). Wtedy też jako nastolatek, oglądałem wszystkie mecze reprezentacji, pieczołowicie wypełniając dołączoną do jakiejś gazety kolorową książeczkę z miejscami na wyniki meczów.
Naturalnie długo jej nie powypełniałem, bo z turnieju szmaciarze popisowo odpadli już w przedbiegach, a wraz z nimi z mojego życia, na zawsze wypadł telewizor.
Jednocześnie z meczami, wyleciały związane z nimi rozczarowania, celebryci, seriale, podsuwane przez kogoś wiadomości oraz zaliczająca coraz to głębsze dno muzyka popularna.
Od tej pory o moich poglądach i życiowych wyborach decydują osobiste doświadczenia.
Zamiast stracić tysiące godzin przed telewizorem, przeczytałem w tym czasie sporo książek, co zapewne także odcisnęło piętno na mojej osobowości oraz sposobie postrzegania świata.
Oczywiście na własnej drodze niejednokrotnie błądzę i popełniam błędy, jednak z pełną świadomością, że jest to moja osobista ścieżka, nie zaś kolektywny sposób myślenia, który przygotowali dla mnie inni.
Dzięki pozbyciu się telewizji, poza książkami oraz prasą, w moim życiu bardzo szybko, bo już w latach dziewięćdziesiątych XX w., pojawił się Internet, zatem świat stał się dla mnie mniejszy o wiele wcześniej niż dla większej części współobywateli.
Przez ćwierć wieku oderwania od telewizji byłem biernym obserwatorem popkultury – ominął mnie kult Jana Pawła II, nigdy nie kibicowałem ani Małyszowi, ani Kubicy, nie widziałem nawet jednej powtórki jednej bramki z Euro 2012, nie rozpalał mnie gaz (g)łupkowy, śmieszył „złoty pociąg”, nie znam przyśpiewek discopolo, nie płakałem po Smoleńsku, ani nie wierzyłem w „Zieloną Wyspę” Donalda Tuska…
Z wiekiem, coraz bardziej cenię sobie, że nie potrafię znaleźć tematu do rozmowy z większością Polaków, jeszcze bardziej doceniając tych, z którymi mam o czym rozmawiać.
Niestety równocześnie dostrzegam postępujący proces idiocenia kompletnie zmanipulowanego społeczeństwa, za co głównie odpowiedzialne są kształtujące kolektywny punkt widzenia mass media.
Jeśli więc na skutek kompromitującej gry biało-czerwonej jedenastki, choć trochę ochłonie rozgrzane do czerwoności narodowe ego, a niewielki procent kibiców zrezygnuje z telewizji, wszystkim wyjdzie to na dobre.
A futbol? Osobiście go uwielbiam – na ekranie grając w Sensible World of Soccer, lub oglądając na żywo, sporadycznie, ale z trybun stadionu.

(Trafia do kontenera Aktywizm niepoprawny)

3 odpowiedzi na “Cieszmy się z kompromitacji polskich piłkarzy”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

83 − = 75