Aktualizacja poprzez śmierć


Przyjęło się zakładać, że nasza świadomość jest przypisana do ciała fizycznego.

Na przestrzeni dziejów pogląd ten ewoluuje, zaś centrum świadomości, historycznie umiejscawiano w rozmaitych organach naszego ciała – z międzykulturowym naciskiem na serce.
Tego typu przekonania wielokrotnie konfrontowały się z rozwojem nowoczesnej medycyny, zwłaszcza transplantologii, za każdym razem wzbudzając dyskusje filozoficzne oraz dylematy moralne, a z czasem ustępując pola osiągnięciom nauki.
Badania przeprowadzone w sztokholmskim Karolinska Institute przez zespół profesora Jonas’a Frisén’a wykazały, że zdecydowana większość komórek organizmu ludzkiego umiera oraz odnawia się w powtarzalnych i mierzalnych metodą datowania izotopowego cyklach czasu.
Średni wiek komórek w ludzkim organizmie wynosi 7-10 lat, różniąc się zależnie od narządu. Dla przykładu, z badań zespołu prof. Frisén’a wynika, że krwinki czerwone krwi żyją 4 miesiące, a długość życia komórek w mięśniach żeber wynosi ok. 15 lat.
Zdarty paznokieć odrodzi się jako zupełnie nowy w przeciągu pół roku od urazu. Paznokieć ten będzie nowy, jednak odtworzony z sekwencji zapisanych za pomocą genów danych, nadal pozostanie osobistym paznokciem, zachowującym indywidualne cechy właściciela, w stopniu nie mniejszym niż paznokieć poprzedni. Stare komórki umierają, zastępują je nowe, natomiast świadomość trwa nadal, niezależnie, równolegle do zachodzących procesów biochemicznych i biofizycznych.


Oczywistym jest też, że ucięty palec lub amputacja kończyny nie powoduje jednoczesnej „amputacji” całości bądź też części świadomości.
Wiele wskazuje, że w niedalekiej, przewidywalnej przyszłości ludzkość stanie przed kolejnym z dylematów na granicy filozofii oraz etyki, gdy przyjdzie jej się zmierzyć z zagadnieniem udanej transplantacji głowy człowieka. Można się domyślać, że poddany transplantacji „generalnej” pacjent zachowa świadomość oraz numer paszportu „głowy”, nie zaś reszty ciała.
Należałoby więc przyjąć, że świadomość jest przypisana fizycznie do mózgu. Ten jednak nie jest organem jednolitym i podobnie, jak ma to miejsce w przypadku pozostałych organów, składa się z miliardów mniejszych, współzależnych elementów, z których zdecydowana większość (z wyłączeniem kilku rodzajów komórek wchodzących w skład kory mózgowej) podlega opisanym przez profesora Jonas’a Frisén’a procesom umierania i odradzania.
Współczesne badania dowodzą, że fizyczna struktura mózgu jest jednym z czynników mających bezpośredni wpływ na działania człowieka. Za powstawanie wrażeń w mózgu odpowiedzialna jest wewnętrzna aktywność kory przedczołowej, którą można zaobserwować na pół sekundy, zanim sobie daną rzecz faktycznie „uświadomimy”.
Koncepcja śmierci mózgu uznawana jako śmierć całego człowieka została zaproponowana dopiero w połowie XX wieku, w raporcie Nadzwyczajnej Komisji Harwardzkiej z roku 1968 i po dziś dzień stanowi przedmiot dyskusji. Dzieje się tak m.in. dlatego, że komórki nie umierają jednocześnie.
Za moment zgonu przyjmowana jest więc śmierć odpowiadającego za utrzymanie fizycznego działania człowieka pnia mózgu. Warto jednak pamiętać, że w poprzednich epokach, w podobny sposób, na podstawie dostępnych koncepcji oraz narzędzi badawczych myślano także o innych narządach, zwłaszcza o wspomnianym wcześniej sercu.
Współcześnie niektóre grupy religijne, (m.in. Świadkowie Jehowy) nadal przywiązują szczególną wagę do krwi, nawet zakazując jej transfuzji.
Argumenty, które przy tej okazji padają, zwykle są zakorzenione w czasach, w których nauki przyrodnicze znajdowały się na wcześniejszych etapach rozwoju, kiedy mogły brzmieć naukowo, nie jak dziś, ezoterycznie.
„Bo życie wszelkiego ciała jest we krwi jego”, pisze starotestamentowa Księga Kapłańska.
Niezależnie od ewoluującego przekonania co do umiejscowienia świadomości w ludzkim ciele fakt, że czytasz te słowa, zastanawiając się nad tym, co próbowałem wyrazić, świadczy o jej istnieniu.
W dobie wszechobecnej elektroniki nie ma żadnych podstaw, by upierać się, że organizmy żywe, które są wielokrotnie bardziej zaawansowane niż współczesne smartfony czy komputery, nie posiadają rozbudowanych funkcji „łączności bezprzewodowej”.
Równie dobrze więc świadomość nie musi być umiejscowiona w ciele, lecz używając terminologii informatycznej – „w chmurze”.
Komplikując: może być ona algorytmem, bądź częścią większego algorytmu samokreującego siebie poprzez wszechogarniający związek przyczynowoskutkowy. Współczesny nam rozwój techniki otwiera nowe horyzonty, zaś nowe analogie stawiają ponownie odwieczne pytania.
Tego typu przyczynowo-skutkowa konstrukcja, w filozofiach Wschodu od tysiącleci określana jest mianem karmy. Krocząc tym tropem, śmierć ciała fizycznego nie byłaby końcem świadomości, lecz aktualizacją hardware do potrzeb nowego, ulepszonego o zdobyte doświadczenia oprogramowania.
Upraszczając: „sprzęt” jest zawsze inny, „system”, „gra” i jej „bohater” także, jednak „dane”, „osiągnięcia”, oraz zdobyte umiejętności za każdym razem zasysają się z „chmury”.
W podobny sposób wymieniamy stary komputer na nowy. W omawianym wypadku nie tylko aktualizacja „oprogramowania”, ale i aktualizacja „sprzętu” odbywałaby się w sposób zautomatyzowany. Działoby się to w powtarzalnych cyklach czasu, zawsze postrzeganego z perspektywy aktualnej projekcji.
Wraz z postępem techniki, przenoszeniem kolejnych aspektów życia i działalności gospodarczej do sieci, oraz jej prawdopodobną ewolucję w kierunku opartych o sztuczną inteligencję zaawansowanych form wirtualnej rzeczywistości, pojawiają się pytania, czy ten rodzaj ewolucji nie prowadzi nas w kierunku życia w złudzeniu rzeczywistości?
Nasuwa to jednak istotną refleksję: Czy my przypadkiem, w takim złudzeniu nie żyjemy, i czy nie jest ono naturalnym środowiskiem naszej ziemskiej egzystencji, z „zadaniem”, by twórczo rozwijać algorytm?

(Trafia do kontenera Duchowość)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

− 1 = 2